Chodakowska i triathlon

Chodakowska w treningu triathlonisty? Fuj! Jakie to nietriathlonowe! Żelastwo poprzerzucać na siłowni to jeszcze, elektrowstrząsy też ujdą, zwłaszcza że kosztują trochę, poza tym to gadżety są i technologie. A je triathlonista lubi. Albo jeszcze ten no, jak mu było… Crossfit! O właśnie, crossfit idealnie pasuje do triathlonisty. Jest męskość, jest box, są drążki, liny, pompki i inne takietam. Pot, dziary i muskuły.

No ale skakanie w domu, przed kompem, z jakąś laską? Proszęcię Bo. Która na dodatek zrobione ma cycki (ta laska, nie Bo), figurę milion, buźkę zawsze w dziubek oraz ciągle powtarza, że uwierz w siebie, jesteś silna, jesteś sobą, jesteś piękna! Albo która mobbinguje swoje fanki, zarabia na ich naiwności, stworzyła sektę, a przy okazji również fitnessowe imperium* (*niepotrzebne skreślić).

To ja właśnie opowiem tu teraz, co taka Ewa Chodakowska robi w triathlonie. I wcale się tego nie wstydzę! Głównie to wykroki, deski i brzuszki robi, choć inne ćwiczenia też. I całkiem dużo wnosi do „nudnego” trybu swim-bike-run. Ale po kolei.

Uważni i starzy (nikomu nic nie wypominając!) czytelnicy zapewne wiedzą i pamiętają, że po pierwsze ja nie lubię ćwiczyć, a po drugie, że jestem człowiekiem kontuzją. Kolano skoczka, shin splits, dwa zmęczeniowe złamania piszczeli, ITBS na prawo i lewo, przeciążony strzałkowy, a w międzyczasie złamana szczęka i wybite zęby – wypadki chodzą po ludziach w tym triathlonie! Aż strach wyłączać budzik o 5:17! Ale ci sami uważni i starzy czytelnicy, być może zauważyli, że w zasadzie od dwóch lat trenuję (tfu tfu!) bez kontuzji, a moi followersi na Stravie kilka razy w tygodniu spamowani są „Morning lub evening activitami”, które z reguły trwają 30-40 minut. Jeszcze inni pytają mnie, ale jakim cudem Bo, pobiegłaś maraton sub 3:30 na Ironmanie we Włoszech z trzech treningów biegowych tygodniowo? To ja już wszystkim hurtem teraz odpowiadam i tłumaczę. Otóż za sprawą / z powodu / dzięki Chodakowskiej.

Z ćwiczeniami siłowymi i wzmacniającymi w triathlonie to jest tak, że niby człowiek wie, że trzeba, niby wie, jakie i ile robić, niby ma świadomość, że profilaktyka lepsza od leczenia, ale zawsze są rzeczy (czytaj: waty lub kilometrówki) ważniejsze do zrealizowania niż jakieśtam przysiady czy brzuszki. Poza tym na siłownię nie ma czasu chodzić, samemu w domu głupio bo nie ma kto odliczać i pilnować, o motywacji nie wspominając. #Sprawdzoneinfo! Mój sposób, aby sobie jakoś z tym poradzić to:
1) wpisać trening uzupełniający w normalną triathlonową rozpiskę,
2) traktować ten trening jako osobną jednostkę, do której trzeba się odpowiednio przygotować (zabukowane 30 minut, strój, mata, muzyka),
3) nie myśleć, wstać, zrobić, zapomnieć.

Któregoś jesiennego dnia, gdy tak sobie klikałam po necie bez celu, wyskoczyła mi ona. Chodakowska. Nie wiem czy na biało, ale z tym swoim cudnym sześciopakiem na brzuchu. Chwilę trwało bym skojarzyła, że laska wykonuje dokładnie te ćwiczenia, które mam zadane od trenera Kuby: wykroki, deski, pompki, brzuchy. A na dodatek odlicza, układa to w jakąś całość, urozmaica burpeesami i ciągle podwyższa poprzeczkę. Zaczęłam ćwiczyć. Najpierw korzystałam tylko z darmowych filmików na YT (zresztą, z 6-minutówkami ćwiczę nadal). Potem w czarny piątek kupiłam za połowę ceny trzy płyty, a za rok, w następny black friday, nowe zestawy ćwiczeń na CD (tak, mam jeszcze hihi komputer z kieszonką).

I tak już od dwóch lat! Skaczę w domu przed monitorem, zwykle porankami, oraz żongluję tymi ćwiczeniami, dostosowując je do planu treningowego i aktualnego poziomu zmęczenia. Większość to ćwiczenia na macie lub na stojąco (bez skakania), z obciążeniem własnego ciała (więc sporym!) – ćwiczę 3-4 razy w tygodniu po 30 minut. Nie zawsze się chce, wiadomix, ale fakt, że widzę efekty i mam świadomość, że naprawdę nie potrzeba na to wiele czasu, a jedynie systematyczności i cierpliwości, motywuje mnie do dalszej pracy.

Zmieniło się moje ciało, czuję że jest bardziej umięśnione i sprężyste, a ja jestem silniejsza. Mam fajnie zarysowane mięśnie, a fakt, że ćwiczenia z Chodą mają wpływ nie tylko na brak kontuzji i dobre bieganie, ale również na wygląd (dziewczyny zrozumieją) też ma tu ogromne znaczenie! Jak to powiedziałam ostatnio mojemu trenerowi: zawsze lepiej mieć mięśnie niż być galaretą. Serio lepiej!

Nie potrafię powiedzieć, czy w przypadku innych osób te ćwiczenia nie zaszkodzą i czy też dadzą oczekiwane efekty. Nie doradzę, które wybrać (ale początkujący niech zaczną od Skalpela i Ekstra figury) oraz jak połączyć je z trybem swim-bike-run. Ale jestem przekonana, że unikam kontuzji dzięki ćwiczeniom, że biegam szybciej dzięki ćwiczeniom, że cisnę mocniej podjazdy dzięki ćwiczeniom i że brzuszek też mam spoko dzięki tym oto ćwiczeniom ;) I dzięki swojej pracy oczywiście, sama Choda nic za mnie nie zrobiła!

About the author

BO. Lub jak mawiają inni Bożena triathlonu. Biegam, pływam, kręcę i kocham góry. A swoje sportowe przygody opisuję tu. Zostań, poczytaj, skomentuj, przynajmniej jest śmiesznie.