Tryb: swim-bike włączony

Zatraciłam się. W wodzie się zatraciłam, w pływaniu. Oraz w dźwięku trenażera i pocie kapiącym z czoła, a nawet w szczypiących oczach podczas domowego kręcenia. Tryb: swim-bike włączyłam i ani myślę go teraz resetować czy wprawiać w stan czuwania. Fajnie jest. Oczywiście, tęsknię za bieganiem. Bardzo tęsknię! Ale dzięki temu, że mam frajdę (ogromną!) z treningów pływackich i rowerowych, to głowa jakby trochę luźniejsza i ja bardziej wolna od tej wewnętrznej presji, że już muszę, że trzeba, że koniecznie znowu biegać, biegać, biegać. Biegać! A przecież nie muszę.

Już niby mam zielone światło i walka o biegowy powrót rozpoczyna się na nowo. Boję się tego. Tych myśli. Tych kroków. Bólu, który z pewnością się pojawi, i który w mojej głowie będzie już chyba na zawsze. Ale oczywiście wracam. Chcę tego, tęsknię, boję się, ale będę biegać! Będę.

zim
Dłuuga droga. Fot. Jon Ottoson

Tymczasem pływam. Uwielbiam pływać. Gdzieś kiedyś usłyszałam, że postępy w pływaniu gwarantuje systematyczny trening minimum 3 razy w tygodniu (że 2 są na podtrzymanie, a na jeden to nawet szkoda czepka zamaczać). Ja widzę, że tak naprawdę dopiero „czuję” to pływanie, gdy na basenie jestem 5 razy w tygodniu. Ciężko się wstaje, straszno zanurza o godzinie 6:04 w wodzie, niewygodnie funkcjonuje w pracy z jednym uchem zatkanym a drugim zapalonym (przecież nie będę suszyć włosów, nie?) i jeszcze gorzej ubiera na popołudniowy trening mokry strój niewyschnięty z rana. Brrrr. Ale satysfakcja, jak się człowiek mieści w limitach, które 4 miesiące temu były nie do pomyślenia, jak udaje się zrobić mocne drabinki na krótkich przerwach, jak nawrót wyjdzie lub doścignie się kogoś, kogo nigdy jeszcze nie! Jak się tak po prostu człowiek dogaduje z wodą. To wtedy jest wielka duma i satysfakcja.

Nie powiem, że nie nakręca mnie również bezpośredni pojedynek na 400 m z Krasusem. On – zdolniacha nie musi tyle pracować, by być dobrym i robić postępy… ehhh. Ale za to ja jestem fajniejsza! (sprawiedliwość musi być). I mam super Trenera, który zawziął się i nie odpuści dopóki nie wygramy! Może być całkiem fajna rywalizacja. Go Korsarze! Go Bo! Pojedynek najprawdopodobniej rozegra się 25 stycznia w Warszawie. Ktoś będzie? Kibicuje? Zapraszamy!

slupki
Na niebiesko pływanie, na żółto rower. W zeszłym tygodniu rekord na trenażerze (7:47h), w tym tygodniu przeszłam samą siebie na basenie (20 km).

A kiedy nie pływam, nie jem i nie śpię – to jeżdżę na rowerze. Też przepadam. Postanowiłam sobie na maksa wykorzystać czas, który teraz mam bez biegania, i w siodle, z Czesławem spędzam ok. 7 godzin w tygodniu. Różne robię treningi – wszystkie jednak ze względu na jaknogę na małym obciążeniu – dupogodziny na niskim tętnie, krótkie interwały, kręcenie raz jedną, raz drugą nogą, ćwiczenia kadencji. Człowiek nawet nie zdawał sobie sprawy, ile wykombinować można podczas takiego godzinnego treningu na stojaku. A ile filmów obejrzeć można! I seriali. Poza tym Czesław! Wciąż nie mogę uwierzyć, że zaszalałam sprawiając sobie taaaki sprzęt! Jaki on jest śliczny! Jaki wygodny! Miły w obsłudze! Skarb nie rower. A trening na trenażerze nie taki straszny jak wszyscy (łącznie kiedyś ze mną) marudzą i jojczą. Wystarczy chcieć i mieć zajebisty rower. A w zasadzie tylko to drugie :)

Naprawdę da się żyć bez biegania. Da żyć.

collage3

Za tydzień wydarzy się wielka przygoda i równie duże wyzwanie. Dzięki zwycięstwie w konkursie Magazynu Bieganie („nie startuje, a wszystko wygrywa” napisał ktoś, hihi) jadę na obóz triathlonowy z Luft TRI Team na Fuerteventurę. Tydzień na wyspie. 7 dni treningów pod okiem Mikołaja Lutfa. Na samą myśl o tamtejszych trasach kolarskich dostaję gęsiej skórki! A oglądając zdjęcia basenu, na którym będziemy pływać (50 m pod gołym niebiem, aaa!) normalnie fikam i w powietrzu robię nawroty z radości! Ojtam, że pewnie nie pobiegam tam za wiele i nawet nie zamierzam za bardzo. Ale z kolarstwa i pływania wycisnę ile tylko się da! Oraz wiedzy i doświadczenia innych. Kurde, ja naprawdę lubię się rozwijać oraz dążyć do bycia lepszą. I mądrzejszą. Mogę tak w nieskończoność :)

About the author

BO. Lub jak mawiają inni Bożena triathlonu. Biegam, pływam, kręcę i kocham góry. A swoje sportowe przygody opisuję tu. Zostań, poczytaj, skomentuj, przynajmniej jest śmiesznie.