Jeśli szukasz zawodów: dobrze zorganizowanych i przez ludzi z pasją, ze stosunkowo łatwym dojazdem, płaską trasą kolarską oraz niesamowitym dopingiem kibiców, z wyścigiem dla dzieci lub jeszcze lepiej, dla swojego supportu. A przy tym lubisz loterię pogodową oraz możesz przeznaczyć na tę imprezę dobrych kilka złotych (Szwecja to drogi kraj) – Ironman Kalmar będzie idealnym wyborem.
Triathlon na pełnym dystansie rozgrywany jest w Kalmar od 25 (!) lat, z czego 7 pod szyldem IM. Ponoć niepisanym „obowiązkiem” każdego Kalmarczana (Kalmarczyka?) jest zrobić ajrona i tę zajawkę widać, zwłaszcza podczas etapu biegowego i tłumu kibiców wzdłuż trasy. Wyobrażacie sobie, że miejscowy klub Kalmar RC Triathlon miał na mecie 135 swoich finiszerów! A w rozgrywanych 3 dni przed głównym wyścigiem zawodach Mini Kalmar Triathlon (520 m swim, 18 km bike i 4,2 km run) wystartowało ponad 1000 osób! Gdy szukaliśmy spania w Kalmar mówiąc, że jesteśmy triathlonistami, to w ofertach od razu pojawiała się informacja jak daleko dana miejscówka jest od miejsca startu. Dodać do tego całą marketingową pompę marki IM (który w tym roku przedłużył licencję dla Kalmar na następnych 5 lat) i mamy imprezę, która naprawdę robi wrażenie i jest godna tych 10 miesięcy przygotowań.
Jak dojechać
Kalmar leży 86 km od portu w Karlskronie i właśnie podróż promem (Gdynia-Karlskrona by Stenaline) jest chyba najlepszą i najwygodniejszą opcją dostania się na miejsce. Można również samolotem, ale lotnisko Kalmar Öland Airport nie obsługuje bezpośrednich połączeń z Polską (co najwyżej z przesiadką w Szktokholmie). Albo lądem, przez Danię i most nad Sundem, ale to już chyba trochę naokoło :) Podróż promem najlepiej zaplanować nocą, jest drożej, gdyż należy wykupić kabinę, ale zdecydowanie bardziej komfortowo i w zasadzie niezauważalnie pokonuje się wtedy odległość. Śpi się na statku całkiem spoko, więc bez obaw. A jeśli kabina, to najlepiej rezerwować wcześniej, te najtańsze znikają najszybciej i może się okazać, że człowiek skazany będzie na promowy apartament za miliony monet. My rezerwowaliśmy prom w listopadzie: za dwie osoby, samochód i kabinę w obie strony (wracaliśmy też nocą) wyszło 1600 zł. Oczywiście w Polsce zatankować trzeba auto pod korek.
Edit: druga promowa opcja to podróż: Świnoujście-Ystad (by Polferries) + 315 km jazdy samochodem do Kalmar. Ponoć wychodzi znacznie taniej niż Stenaline.
Na miejscu w Szwecji należy absolutnie przestrzegać przepisów drogowych! Jest ograniczenie do 30 km/h (zazwyczaj przy szkołach) jedziesz 30, jest ciągła to nie wyprzedzasz traktora choćbyś miał jechać za nim 10 minut. Mandaty w Szwecji są szalenie drogie i wszyscy jeżdżą regulaminowo, naprawdę trzeba na to uważać. A restrykcyjną jazdę zgodnie z przepisami potraktować po prostu jako atrakcję turystyczną.
Gdzie spać
Kalmar nie jest wielką miejscowością, zamieszkuje ją ponad 35 tys. osób, dlatego nie jest łatwo znaleźć tam nocleg w miarę przystępnej cenie. Wielu triathlonistów wybiera wyspę Olandia (przebiega tam trasa kolarska), część nocuje w czerwonych chatkach lub innych kwaterach w pobliżu miasta, oczywiście są też niedaleko startu parkingi pełne kamperów. My się trochę zgapiliśmy i na ok. 4 miesiące przed startem oferty na booking i na Airbnb były już mocno przebrane i trzeba było kombinować inaczej, by znaleźć coś dobrego.
Potrzymaj mi bidon! Jakąś naprawdę dziwną drogą odnośników, rekomendacji i linków dotarłam do szwedzkiej grupy na Facebooku, która (z tego co zdążyłam się zorientować za pomocą translatora) zrzesza osoby wynajmujące mieszkania i stancje m. in. dla studentów w Kalmar. Przedstawiłam się tam, że my triathloniści, że ironman w sierpniu i czy ktoś może ma coś do zaoferowania. No i otrzymałam kilka ofert, z czego 3 były już bardzo konkretne, i co dla nas ważne w centrum miasta. Ostatecznie wynajęliśmy na 5 dni apartament od młodych ludzi (którzy na czas naszego pobytu przenieśli się do rodziców) usytuowany 20 minut od strefy zmian. Takie Airbnb, ale bez opłaty manipulacyjnej :) Ma to swoje minusy (nie wiadomo z kim ma się do czynienia i nie ma żadnej gwarancji, że ktoś nie wystawi cię do wiatru), ale ma też plusy (cena, elastyczność, i można poznać fajnych ludzi) – kwestia jak bardzo lubisz i potrafisz żyć na krawędzi :) Za wynajęcie na 5 dni apartamentu dla 2 osób zapłaciliśmy 5000 szwedzkich koron (tj. ok. 2 tys. zł).
Trasa i organizacja
Etap pływacki rozpoczyna się w porcie (na co dzień nie można tam pływać i ew. treningi OW należy robić przy położonej ok. 500 m dalej plaży) i w pierwszym momencie może wydawać się trochę pokręcony, ale w rzeczywistości wcale nie jest tak źle. Pływanie w morzu, więc oczywiście słona woda (I like it! super się w niej płynie) i ryzyko pojawienia się fal, na szczęście rano zazwyczaj jest tam spokojnie, więc raczej nie ma się czego obawiać. Woda czysta i przejrzysta, miejscami dość płytko, jest nawet fragment, gdzie można biec, ale ci którzy próbowali po kilku śmichach chichach pokornie wracali do pozycji horyzontalnej i kraula. Jak masz długie ręce i brak wysokiego łokcia to możesz grabami zahaczyć o trawska, sprawdzone info!
Start z brzegu falami (wg zadeklarowanego czasu) w obrębie których jeszcze rolling, więc start i potem samo płynięcie jest naprawdę dość komfortowe. Przed startem nie można wejść do wody i nie ma do niej żadnego dostępu (chyba że na oddalonej 500 m plaży), więc dla ew. przepłukania okularków czy karku warto wziąć ze sobą wodę w butelce. Trasa wg oficjalnych informacji organizatora ma 3860 m (mi garmin zliczył 3820 m).
Trasa kolarska piękna. Oczywiście jak będzie wiało i rzucało żabami, co w przypadku Szwecji jest wielce prawdopodobne i trzeba być na to mentalnie i sprzętowo przygotowanym, to już może być mniej kolorowo. Ale i tak fajnie! Pierwsza pętla ma 122 km, wiedzie wte i wewte przez 6-kilometrowy most na wyspę Olandia. Tam jest szeroko, płasko, sporo rond, kilka niewielkich hopek, w tym jedna, gdzie nawet zrzuciłam z blatu i przyznam, byłam tym dość zaskoczona. Wiatr może nie mieć litości, ale może też sprzyjać, na co akurat człowiek wielkiego wpływu nie ma, więc nie warto się tym przejmować. Mocni zawodnicy spoko jadą tam z dyskami, jeśli jednak podchodzisz do zawodów z pokorą, konfiguracja stożków 50/80 będzie dobrym wyborem.
Koniecznie trzeba mieć ze sobą zestaw naprawczy, a jeśli jeździsz na szytkach rozważyć zalanie ich mleczkiem (ja zalałam). Miejscami jest taki specyficzny chropowaty i ostry asfalt (choć dobrej jakości na całej długości trasy), o czym zresztą sami organizatorzy piszą w racebooku: The bike course is swept before the race (tak było!), but we recommend using a solid racing tire as you may come across flint stones on the roads. Lepiej tego nie lekceważyć! Sporo kapci po drodze mijałam.
Druga cześć trasy przebiega już właściwym lądem. Tu jest zdecydowanie więcej zakrętów, hopek, kluczenia po wąskich ścieżkach rowerowych. Na szczęście to już w zasadzie końcówka, więc człowiek jedzie siłą rozpędu, najważniejsze to nie popełnić wtedy błędu i cały czas utrzymać względną koncentrację.
Rolling start oraz dwie różne pętle kolarskie sprzyjają uczciwej jeździe. Sędziowie pilnują porządku, co dodatkowo mobilizuje do przestrzegania regulaminowych odstępów, nie widziałam wielkich pociągów, ludzie naprawdę jechali fair. Na odprawie dużo było mówione o draftingu i karach, może nawet za dużo, same przepisy tylko i przepisy! Człowiek się bał, aby mu papierek od batona z nogawki nie wyleciał i aby bidon wyrzucić dokładnie tam gdzie trzeba, o trzymaniu regulaminowych odstępów nie wspominając. Miejscami czułam się normalnie jak w szkole, że zaraz „pani” mnie opieprzy i wpisze uwagę do dzienniczka, a ja przecież taka grzeczna :) Cóż, Szwedzi lubią porządek.
W zasadzie w każdej miejscowości przez którą przejeżdżaliśmy pojawiali się kibice i lokalsi. Naprawdę czuć było, że również dla nich jest to jakieś święto choć może bardziej atrakcja, że coś się we wsi dzieje – naprawdę żal nie odmachać. A rondo nieopodal strefy zmian, które łączyło obie pętle i przez które przejeżdżaliśmy w sumie trzy razy to aż wrzało od zgromadzonych tam kibiców i rodzin zawodników. Ciary. Punkty odżywcze ustawione co ok. 25-30 km. Trasa kolarska ma 182 km (wg organizatora 180,2 km) i 540 m up. Jej przebieg obejrzeć można na tym filmiku.
Trasa biegowa to trzy pętle: trochę po centrum, potem poza miastem, ale za to wśród domów, których mieszkańcy urządzili niesamowite punkty kibicingu, trochę lasem jakimś i ścieżką rowerową. Nawierzchnia zróżnicowana, oczywiście przeważa asfalt, ale w centrum biegnie się też po płytach, kocich łbach i drewnianym mostku, a w parku po takim drobnym szutrze. Płasko, choć kilka wzniesień jest, może na pierwszym okrążeniu nie sprawiają one wielkich trudności, ale za trzecim razem człowiek już się zastanawia kto to kurvens wymyślił :) Punkty odżywcze (niestety bez gąbek i lodu) rozmieszczone co ok. 2-2,5 km. Maraton jak to maraton, o wiele za długi :) Trasa 42,2 km i 100 m up.
Podsumowując: trasa IM Kalmar raczej z tych sprzyjających. Pływanie w słonej wodzie, płaska trasa kolarska i dużo kibiców na biegu to czynniki, które mogą pomóc życiówkom i fajnym wynikom na mecie. Należy jedynie wziąć poprawkę na warunki atmosferyczne: przede wszystkim wiatr, który potrafi człowieka nieźle zmechacić oraz typowe dla Skandynawii kapryśne opady (a nawet burze). Może być też chłodnawo (u nas było wręcz przeciwnie).
Jeśli chodzi o organizację, to po prostu na każdym kroku widać wielkie zaangażowanie organizatorów oraz ich doświadczenie. Ponadto mnóstwo uśmiechniętych i pomocnych wolontariuszy. Odprawa zalatywała wprawdzie miejscami jakimś amwayowym briefingiem, że sukces tkwi w naszym głowach bla bla bla i że cały czas „race with a smile” (to motto tych zawodów), ale ten klimat również miał w sobie to coś! A na odprawę tak w ogóle warto iść. Wiele cennych informacji, a Paul Kaye świetnie to prowadzi, jego niektóre żarciki są naprawdę śmieszne. Warto dodać, że w środę przed zawodami (IM startuje w sobotę) organizowany jest Mini Triathlon (wpisowe ok. 330 zł), dobra impreza dla osób towarzyszących, a w piątek Iron Kids, co również może być fajną atrakcją dla dzieciaczków. Kalmar zaprasza więc całą paczkę i gwarantuje, że wszyscy będą zadowoleni.
Ile to kosztuje
Szwecja nie jest tanim krajem, a dodając do tego koszty związane z uczestnictwem w samych zawodach IM, wychodzi już spora (choć pewnie zależy dla kogo) kwota. Jedyne co dobre, że rozkłada się to w czasie, więc w sumie nie tak bardzo boli… Jedzenie wzięliśmy z Polski, więc nie stołowaliśmy się na mieście, zakupy spożywcze ograniczały się do niezbędnych rzeczy (np. chleba za 12 zł i żelków). Oczywiście wiadomo, że pieniądze to nie wszystko i pasji nie można w ten sposób przeliczać, ale aby dać ogląd finansowy na ten wyjazd to przedstawiało się to (2 osoby + volvo) następująco:
- Wpisowe na IM Kalmar (możliwa płatność w 3 ratach): 2700 zł (zapisywałam się wg droższej taryfy)
- Licencja PZTri: 100 zł
- Prom: 1600 zł
- Zakwaterowanie: 2000 zł
- Wydatki na jedzenie i resztę miejscu: 300 zł
- Zakupy w Mshopie: 300 zł :)
- Dojazd Rzeszów-Gdynia i Gdynia-Rzeszów oraz jazda po Szwecji (LPG): 430 zł
Razem: 7430 zł
To tyle konkretów. A jeśli ktoś woli poczytać o emocjach to zapraszam do relacji z mojego startu na IM Kalmar. Jest chyba ciut ciekawiej :)