Pjur active – na ból Szanownej i nie tylko

Kiedy Mikołaj zaproponował mi przetestowanie nowego, magicznego produktu na obtarcia, którego używa sam Janek Frodeno (mistrz świata na dystansie IM), nie wahałam zbyt długo. Upewniłam się tylko, czy to aby nie ten preparat na usta stosowany ostatnio przez Tereskę Johaug lub maść, która dawnymi czasy cudownie leczyła obtarcia Lansa – bo tych specyfików to ja absolutnie stosować nie zamierzam! Ale nie, to nie to, Pjur active jest ponoć inny i naprawdę wyjątkowy.

Nie należę wprawdzie do osób, które notorycznie coś sobie obcierają (wyobraź sobie pająka i jak on może sobie coś obetrzeć) czy walczą z pęcherzami, ale czasem problemy owe miewam, nie powiem. Długa jazda na trenażerze, bieganie po górach, a raczej zbieganie podczas którego moim paluszkom u stóp szykuję małą masakrę, podrażnienia skóry od paska z pulsometrem czy biegowego plecaka przy szyi. Zdarza się. A przecież takie prawdziwe długie trenażerowanie (5-6 godzinne) wciąż jeszcze przede mną – warto się na to przygotować i odpowiednio uzbroić. Pomyślałam i sięgnęłam po Pjur active :)

img_5774
Rozmiarem nie grzeszy

Pierwsze zaskoczenie – jakkolwiek to brzmi – to rozmiar. Takie maleństwo, a na zdjęciach w internecie wydaje się być olbrzymem wielkości przynajmniej wc kaczki. Kolejna niespodzianka, tym razem zdecydowanie już milsza, to konsystencja, sposób aplikacji i wydajność. Pjur active ma postać bardzo delikatnej oliwki, którą człowiek rozsmarowuje w newralgicznych, narażonych na obtarcia miejscach. Wystarczy kropelka, by na ciele stworzyć przezroczystą niczym skrzydło motyla powłokę. Na ichniejszej stronie piszą, że to taka druga skóra i powiem, że to porównanie ma sens. Poza tym nic się nie klei, nie mazi, po prostu na skórze jest, co więcej ponoć nawet oddycha wraz z nią, takie cuda.

Pierwszy raz skorzystałam w Pjur active podczas Łemkowyny aplikując go na stopy. Ponad 3 godziny w wilgoci i błocie – a moim stópkom nic. Żadnych kalafiorów, żadnych obtarć i pęcherzy. Zero strat, no może oprócz zszedniętego lakieru na paznokciach, co tylko potwierdza fakt, że w butkach działo się naprawdę dużo i intensywnie. Nie wiem czy to zasługa Pjur active, znajomy poleciał Łemko na wazelinie z witaminą A, inny na sudocremie i też było w porządku, ale powiedzmy, że istnieje spore prawdopodobieństwo, że to ów magiczny preparat uchronił koncówki mych kończyn dolnych przed dewastacją.

img_5054
Inne części ciała szczęśliwe, więc się i japa cieszy :)

W przypadku jazdy na trenażu mam już jednak jakieś porównanie „przed” i „po”. I muszę przyznać, że ta frodenowa oliwka naprawdę daje radę i skutecznie chroni przed obtarciami Szanownej. A wiadomo nie od dziś, że samopoczucie zaczyna się właśnie od niej – trzeba więc dbać i smarować :) Zobaczymy jak będzie podczas dłuższych wyjeżdżeń, na razie po dwóch godzinach jest ok. Oraz nie brudzi spodenek, czego też się obawiałam. Oby tylko ta fiolka starczyła na całą zimę, bo jak mówię, maleństwo. Generalnie Pjur active i konto na Netflixie to moje ostatnie (oczywiście genialne) odkrycia, jeśli chodzi o komfort kręcenia na stojaku. Polecam jedno i drugie. Choć chyba Netflixa bardziej :) Bo.

About the author

BO. Lub jak mawiają inni Bożena triathlonu. Biegam, pływam, kręcę i kocham góry. A swoje sportowe przygody opisuję tu. Zostań, poczytaj, skomentuj, przynajmniej jest śmiesznie.