Zainspirowana tym, a także obserwacją siebie, tętniącego dookoła życia triathlonowego oraz postawami znajomych, postanowiłam stworzyć katalog żelaznych zasad bycia triathlonistą.
Oczywiście, jeśli macie swoje (rzecz jasna mądre i sympatyzujące z poniższymi) propozycje dopiszcie koniecznie, a ja może dodam je do listy :)
Przeczytać, wydrukować, na lodówce magnesem przyczepić i stosować!
- Jesteś triathlonistą. Nie biegaczem, nie pływakiem czy kolarzem. Triathlonistą.
- I oczywiście cały czas o tym mówisz. Wszyscy wiedzą, że jesteś triathlonistą i że bardzo dużo trenujesz. A jeśli zapomną, to na pewno im o tym przypomnisz.
- Przestrzegasz niniejszych zasad i pouczasz laików.
- Trening to nie ściema! Trening to rzecz święta. Dużo trenujesz. Minimum 11 godzin w tygodniu (oraz pkt 2), maksimum dąży do nieskończoności.
- Nie ma, że nie możesz. Zapierdalasz.
- Jesteś mistrzem logistyki. Potrafisz zrobić trening w pracy, ugotować makaron w samochodzie i po porannym 3-godzinnym rozjeździe nie tylko zjeść z rodziną śniadanie, ale również je przygotować. Im więcej trenujesz, tym bardziej jesteś zorganizowany.
- Nie pijesz alkoholu. Szkoda ci w tak durny sposób marnować cały trud, jaki wkładasz w treningi. Od tej zasady są wyjątki, ale zawsze następnego dnia, bez względu na samopoczucie robisz trening. Bo pkt 4.
- Odżywiasz się nie tylko zdrowo, ale też dużo. Tak naprawdę to trenujesz tylko po to, by żreć bez ograniczeń.
- Jeśli nie masz specjalnych osiągnięć w dyscyplinach składających się na triathlon to. Pływakom mówisz, że źle pływasz, bo jeszcze uprawiasz kolarstwo i bieganie. Kolarzom tłumaczysz, że jesteś cienki w kręceniu, bo dodatkowo masz pływanie i bieg. Biegaczom swoją kiepską biegową formę uzasadniasz treningami pływackimi i kolarskimi. Ale pamiętaj i tak jesteś zajebisty i lepszy od całej reszty bo pkt. 1.
- A kiepskie wyniki w triathlonie tłumaczysz albo swoim wiekiem albo brakiem sportowej przeszłości albo brakiem talentu. Czasem też za bardzo wiało lub miałeś problemy żołądkowe. Albo odezwała się dawna kontuzja.
- Najwięcej czasu i uwagi poświęcasz na trenowanie dyscypliny u ciebie najgorszej i/lub takiej, która przyniesie największy zwrot z inwestycji. Nie, nie tej którą lubisz najbardziej.
- Na zawodach biegowych (czasem trzeba pobiec coś „na sucho”) zawsze biegniesz w triathlonowym stroju startowym. A nuż przyda się pielucha? I oczywiście w daszku.
- Kompresja to twoja druga skóra. Przed, w trakcie i po zawodach. Opaski na łydki, uda, rękawki i obowiązkowo kompresyjny daszek. Pamiętaj, kompresja musi być kolorowa.
- No właśnie daszek. Każdy szanujący się triathlonista ma daszek. Do biegania, na spacery i na pozawodach. Dobrze widziany jest daszek z logo IM, ale może być też kompresyjny.
- Kolekcjonujesz i z dumą nosisz gadżety IM. Koszulka polo to podstawa (postaw kołnierzyk!), podobnie jak plecak. Oraz daszek. Tylko w takich ciuchach możesz pojawić się w biurze zawodów i na odprawie.
- Mimo iż wiesz, że to nieprawda, że „trenowanie trzech dyscyplin jest ogólnorozwojowe, oddziałuje na wszystkie grupy mięśniowe i tak naprawdę nie wymaga uzupełnienia ćwiczeniami dodatkowymi”, tak więc mimo, iż to wiesz oraz masz świadomość, że przydałoby ci się wzmocnienie core, stabilizacja i poprawa elastyczności, i tak nie ćwiczysz. Brakuje czasu, poza tym ćwiczenia są dla mięczaków. Rozciąganie zresztą też.
- Triathlonista ma rower czasowy. Żadna tam szosa z przystawkami czasowymi i dziwnymi podkładkami – triathlonista ma rower triathlonowy.
- Roweru nie masz dopasowanego do swojej sylwetki i umiejętności. Rower masz sfitowany.
- Twój rower odzwierciedla kolorystyczne zasady Feng Shui (kolor siodła pod kolor kokpitu, zgodny z malowaniem ramy oraz kolorem taśmy mocującej żele do ramy). Zachowana jest harmonia i równowaga. Również w doborze koloru butów i kasku.
- Twój rower jest fotogeniczny. Czysty i zadbany. Z numerem na sztycy z ostatnich zawodów.
- Zanim odkręcisz nakrętki na wentyle lub w inny sposób zaczniesz odchudzać rower, sprawdzasz czy nie lepiej wcześniej odchudzić samego siebie.
- Minimalna wysokość stożków w rowerze triathlonowym to 55 mm. Ale wiadomo, im wyższe tym lepsze i fajniej wyglądają. A tak naprawdę, to dopiero z dyskiem czujesz się jak PRO.
- Aero. Wszystko co robisz na rowerze, robisz z myślą o byciu oreo. Obcisły strój startowy, żadnych „gumiaków”, talizmanów na kierownicy, bidon na kokpicie lub za siodełkiem, zero górnego chwytu i oczywiście kask czasowy (dziubkiem do tyłu). Koniecznie bez owłosienia.
- Nie jeździsz na rowerze, ba, nawet nie robisz na nim treningu. Ty kręcisz waty.
- Nie płaczesz, gdy na zawodach wyprzedzi cię dziewczyna. Ale jeśli robi to na treningu, to już faktycznie możesz nad sobą zapłakać.
- W poniedziałek po zawodach, w pracy, oczywiście w sposób niezamierzony i niechcący, ukazujesz na ramieniu nr startowy z wczoraj. O! Nie chciał się skubany zmyć, dwie godziny szorowałem!
- Na profilowym na Facebooku masz zdjęcie z mety zawodów. Preferowana kolejność owych zawodów: IM, Challenge Family, rodzime, ale tylko te duże imprezy. Ewentualnie na zdjęciu możesz być uwieczniony w pozycji oreo na rowerze.
- Na treningach pływackich zawsze masz czepek z zawodów. Najlepiej zagranicznych.
- Oprócz czepka z zawodów na treningu pływackim zawsze towarzyszy ci (i leży przy torze): pullboy, łapki, deska, guma oraz bidon. Plus zapasowy bidon, drugie okularki oraz zafoliowana rozpiska treningowa. Generalnie cały brzeg jest twój.
- Zawsze narzekasz na żabkarzy. Zawsze.
- Na nadgarstku masz albo Garmina 920 (ostatecznie może być 910), Fenixa albo Polara V800 albo Suunto Ambit. Pamiętaj, to nasz taki znak rozpoznawczy, również w cywilu. Widzisz gościa z 920 i od razu pytasz w ile robi połówkę.
- Rzadko którą kontuzję da się zabiegać i zakręcić. Ale zawsze można spróbować.
- Jesteś triathlonistą nie parówą! Na zawodach w konwencji bez draftingu nigdy nie jedziesz na kole! I nie tłumaczysz sobie, że nie było miejsca i po prostu nie dało się nie draftować. Nie jesteś parówą! Nie draftujesz! I w sposób mniej lub bardziej wyszukany zwracasz uwagę innym parówom. Pamiętaj, zero tolerancji dla parówstwa!
- Twoim marzeniem jest start w mistrzostwach świata IM na Hawajach.
- Z T1 i do T2 zawsze wbiegasz na bosaka. Nawet jeśli nie do końca opanowałeś technikę ubierania / ściągania butów podczas jazdy i grozi to spektakularną glebą. Na bosaka.
- Na tylnej klapie od samochodu masz naklejonych trzech ludzików. Tylko nie pomyl kolejności.
- Nawet jeśli ci się wydaje że umiesz, nie umiesz jeździć w peletonie.
- Na ramieniu lub łydce masz tatuaż reklamujący imprezy spod znaku IM. Ewentualnie trzech ludzików (tych co na klapie od samochodu).
- Nie zapomnij co jakiś czas wrzucić na Facebooka #selfienadowbora. Może być z trenażera, może być z biegania (daszek!). Jeśli się wstydzisz swojego wyglądu po interwałach, możesz też wrzucić zdjęcie zegarka z zapisanym treningiem.
- Każdy szanujący się triathlonista ma własnego trenera.
- Trening niezapisany i nieopublikowany w social mediach uważa się za nieodbyty.
- Jeśli chcesz się wyróżnić wśród triathlonistów, to albo szykujesz super formę i na każdych zawodach stajesz na pudle, albo indywidualizujesz rower (robisz kastom) malując go tak, że innym na jego widok spada łańcuch.
- Dbasz o regenerację. Jeśli stoisz, a możesz usiąść, siadasz. Jeśli siedzisz, a możesz się położyć, kładziesz się. Jeśli leżysz, a możesz spać, śpisz. Generalnie sen uprawiasz równie intensywnie co triathlon.
- Triathlon na dystansach sprint, 1/8 IM, olimpijka i 1/4 IM to nie triathlon. Prawdziwy triathlon zaczyna się od 1/2 IM wzwyż.
- Na zawodach zawsze lecisz po zwycięstwo i w trupa.
- Wiesz, że triathlon potrafi wciągnąć i niebezpiecznie uzależnić. Ale ciebie to nie dotyczy, cały czas masz nad tym kontrolę i zawsze możesz przestać.