Linka holownicza na Rzeźnika

Zapewne trafiłeś tu (dziędobry), gdyż przygotowujesz się do Biegu Rzeźnika, słyszałeś, że taka linka holownicza pomaga we współpracy w biegowym teamie, nie znalazłeś jej w żadnym ze sklepów sportowych i wkurzony przekopujesz internet dalej :) I tu mogłabym zrobić psikusa, napisać „żartowałam! szukaj dalej, szukaj!” (hehe, kiedyś coś takiego zrobię), ale jednak tym razem będę poważna oraz opiszę tu zaraz ładnie i dokładnie po co ta linka, jak ją zrobić i potem efektywnie na Rzeźniku wykorzystać.

lin
Fot. Miguel A. Amutio

Jak wszyscy wiemy na Rzeźniku startuje się parami. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że dobór partnera jest tutaj kluczowy i najważniejszy. Zarówno jeśli traktujesz ten bieg jako przygodę, chęć sprawdzenia się i poznania czegoś nowego, jak również – a może i przede wszystkim – gdy biegniesz (biegniecie) po wynik i jak najlepsze miejsce na mecie. Nadawanie i utrzymywanie określonego tempa, wzajemne motywowanie się, wspieranie, pomaganie – w dobranym i dogranym teamie rzeczy te dzieją się niemal automatycznie. I funkcjonować muszą w obie strony – bierzesz i dajesz, choć z pewnością któreś z was i tak przejmie rolę lidera. Podobny poziom sportowy, zbliżone umiejętności zbiegów i podejść, jasno określone cele biegu oraz zasady nim rządzące (treningowo czy w trupa), plan B na wypadek nieprzewidzianych sytuacji, wzajemne zrozumienie, zaufanie i po prostu lubienie się oraz nadawanie na tych samych falach (w końcu spędzicie ze sobą dobrych kilka godzin) – to wszystko powinno być sprawdzone i dopasowane jeszcze przed startem. Oj krążą po internecie opowieści jak to Rzeźnik kończył wspaniałe „przyjaźnie” i związki. Oj wylewał się jad na forach, fejsbukach i blogach…

Tu nie biegniesz sam. Tu jesteś odpowiedzialny za zespół, musisz być przygotowany na to, że zwłaszcza wtedy, gdy nie wychodzi, gdy pojawia się kryzys, ból i wkurwienie, gdy emocje przejmują kontrolę nad zdrowym rozsądkiem, to oprócz ciebie jest jeszcze partner i że wspólnie musicie stawić czoło tym wszystkim przeciwnościom.

IMG_6956
Wnikliwe oko dojrzy, że biegnę tu na holu. Koniec drogi Mirka, dobieg do przepaku pod Smerekiem.

Ale ale… Znowu za jakieś mędrkowanie się biorę i kołczingiem mentalnym popisuję, a przecież o lince miało być.

Otóż taka holownicza linka, za pomocą której osoba silniejsza ciągnąć będzie słabszego (w tym momencie słabszego) partnera za sobą, może być bardzo przydatna podczas biegu Rzeźnika. Pomysł zaczerpnięty z rajdów przygodowych, zawodów skiturowych czy innych konkurencji, gdzie startuje się w zespołach lub parami, działa bowiem na dwóch obszarach: mentalnym i fizycznym. Zadziwiająco skutecznie potrafi motywować holowanego do wykrzesania z siebie sił i napierania mocniej. By dorównać kroku temu z przodu i bardziej starać się na podejściach, generalnie robić wszystko, by ta cholerna linka naprężała się jak najmniej (sprawdzone). Świadomość, że ktoś ma ciężej z twojego powodu jest niewiarygodnie skutecznym impulsem do podejmowania walki. Z drugiej strony osoba holująca też (ponoć) (tu wypadałoby spytać Krasusa) zyskuje dodatkowe moce, aby jednak pomóc słabszemu, ciągnąć go do przodu lub w górę i pracować dla zespołu. Czyli podsumowując: głowa, głowa, głowa, oraz najnormalniejsze fizyczne wsparcie, gdy mocniejszy pomaga słabszemu w trudnych momentach biegu.

Jak zrobić taką linkę? Odliczasz 12 zł, jedziesz do Castoramy lub innego Liroya i kupujesz: 2,5 m linki gumowej (tzw. expandor) o grubości 4 lub 5 mm, dwa karabinki i 2 zaciski aluminiowe do linek. Oraz łączysz to w całość, ot filozofia! Można jeszcze przypalić końcówkę linki przy skuwkach, aby się nie strzępiła oraz odpowiednio dobrać to kolorystycznie. Na biegu mocniejszy zawodnik przypina sobie linkę karabinkiem do plecaka (w sumie to raz na cały bieg), a osoba holowana drugim karabinkiem mocuje ją do pasa biodrowego od plecaka. Klik zapięte można gnać – klik odpięte może iść :)

12991795_10205086258310904_304039529_o
Linka holownicza homemade by Kris: guma, dwa karabinki i aluminiowe zaciski do gumy.

I jeszcze kilka uwag BoHP.

  1. Hol zapinacie dopiero wtedy, gdy jest luźniej na trasie. Nie wyobrażam sobie holowania na pierwszym etapie rzeźnickiej trasy. W tym tłumie zrobiłby się z tak uwiązanych zawodników jeden wielki węzeł gordyjski :)
  2. Hol zapinacie na podejściach i ew. na płaskim. Na zbiegach może być to niebezpieczne, chyba że holowany wyposażony jest w kask i ochraniacze.
  3. Nie szalejcie z tym holowaniem, stosujcie go roztropnie! Lepiej zostawić to rozwiązanie na trudniejsze psychicznie i fizycznie etapy biegu np. na podejście pod Smerek czy Caryńską, ew. na drogę Mirka. Holujący musi mieć siły na całe 80 km Rzeźnika, nie wyczerpcie go już na Jaśle.
  4. Stosujcie hol wtedy, gdy któreś z Was jest wyraźnie mocniejsze fizycznie. Jeśli jesteście na podobnym poziomie sportowym i siłowym – możecie próbować holować się na zmianę, choć szczerze to nie do końca widzę sens takiego rozwiązania. Warto to wcześniej sprawdzić i wypróbować.
  5. Generalnie lepiej wcześniej sprawdzić jak wam się biega na holu i współpracuje przy użyciu linki holowniczej.
  6. Nie ponoszę żadnej odpowiedzialności za to jak zrobicie linkę i jak z niej będziecie korzystać.

Mój Bieg Rzeźnika był przeżyciem szczególnym i nauczył mnie (mam nadzieję!) bardzo dużo. Biegłam z najlepszym w kosmosie partnerem i wciąż gdy czytam relację swoją i Krasego mam gula w gardle i dziwnie mokre oczy… Nie roszczę sobie praw do bycia ekspertem ds Rzeźnika (co najwyżej w kwestii jak nabawić się zmęczeniowego złamania piszczeli podczas przygotowań lub zaliczyć bombę stulecia), ale w w zanadrzu jeszcze kilka porad mam i z pewnością wrzucę je tu w najbliższym czasie. Co się będą bidule marnować, wystarczy że już ja nie biegnę Rzeźnika w tym roku… :)

About the author

BO. Lub jak mawiają inni Bożena triathlonu. Biegam, pływam, kręcę i kocham góry. A swoje sportowe przygody opisuję tu. Zostań, poczytaj, skomentuj, przynajmniej jest śmiesznie.