Ciut się moje zamierzenia na ten rok pozmieniały, ale nie zacznę od cytowania W. Allena o rozśmieszaniu Boga. O tym, że kobieta zmienną jest też nie napiszę, ani że krowa nie zmienia poglądów. Nie wspomnę również, że to są dopiero plany i że tak naprawdę wiele zależy od innych czynników. Bo nie zależy. Bo po prostu to wszystko się wydarzy. Bo Bo.
Ja będę wytrenowana i przygotowana jak nigdy, pogoda dopisze, guma się nie złapie podobnież jak kontuzja. Kibice jak zwykle wspierać będą mnie przed startem, a na mecie wielbić. Tak będzie, postanowione. Koniec. Kropka.
24 marca 2013 – 8. Półmaraton Warszawski. Oby Zające prowadzące na 1:40 miały fajne łydki. Chyba jedynie to pomóc mi może w poprawie życiówki sprzed roku i przebieraniu kopytami w tempie obecnie raczej niewyobrażalnym. Jeśli czytają to orgowie, a na pewno czytają, pliss, ładne męskie łydki poproszę. Na 1:40!
21 kwietnia 2013 – Orlen Marathon. Oczywiście biegnę tam po pakiet, a nie pod hasłem „dwie trójki z przodu”. Może nawet nie wystartuję? Tylko odbiorę samą koszulkę i gadżety od sponsorów? Albo jednak pobiegnę, to będzie eksperyment, czy trenując więcej, a biegając mniej mogę powalczyć o urwanie 3 minut z jesieni. Mogę?
W maju poleje się pot. Biegam po górkach, wspólnie z rowerem mym Cubą zaliczamy okoliczne serpentyny, a na basenie (już sama) spędzam prawie każde rano. Taki jest plan.
Tu, tj. w czerwcu najprawdopodobniej będzie jakieś tri, 1/4 IM lub coś w ten deseń. Jeszcze nie wiem gdzie i kiedy, oferty spływają, rozmowy trwają, a ja wybrzydzam i wciąż nie potrafię się zdecydować. Ten start to będzie próba mikrofonu. Ogarnięcie strefy zmian, opracowanie taktyki na bójkę i zaczepki w wodzie, zjadania żeli w siodle oraz kwestii czy w piance czy bzz. Tak szczerze, to trudno mi na razie wyobrazić sobie Bo w piance, podobnie zresztą jak w obcisłym kombinezonie triathlonowym. Co? Że niektórzy tak? No nie wiem, nie wiem. Ja chyba jeszcze nie jestem na to gotowa.
7 lipca 2013 – IV Maraton Gór Stołowych. Zapowiada się hardcorowo. Chodzą słuchy, że to najtrudniejszy górski maraton w Polsce. Czyli lepiej nie mogłam wybrać, zwłaszcza, że przy rejestracji nadano mi ID 313 ;) A oprócz tego, że bieg trudny, że góry i widoki zacne, to dla mnie przede wszystkim próba wytrzymałościowa. Naparzać 6-7, a może nawet i 8 godzin? Na nóżkach? Cóż, jeśli za miesiąc ma być sierpień, to trzeba. A nawet musi.
4 sierpnia 2013 – POZnań Triathlon 1/2 Ironman. Cóż mogę rzec. To jest cel nr 1 na Anno Domini 2013. Wzruszenie odbiera mi głos, motyle latają w brzuchu i generalnie ciary jak chyba nigdy dotąd.
A potem, 5 sierpnia może być już nawet koniec świata.