Nostalgicznie. Ponieważ szuranie liści pod butkami, deszcz, wiatr niewtymkierunkucotrzeba oraz problemy z oszacowaniem ile warstw mam na siebie włożyć na trening, uświadomiły mi, że przeżywam właśnie swoją drugą biegową jesień…
Ale zleciało. Tymczasem ostatnio dostałam kilka e-maili, w których dziewczyny piszą, że jestem dla nich motywacją. Nooo, też się zdziwiłam, ale to bardzo miłe. Kto Bo pomyślał!!! Jedna z nich (pozdrawiam) zapytała nawet, jakim cudem przy tak krótkim stażu, biegam tak dobrze i szybko (!). Parafrazując, zapytała jakim cudem jestem taka boska. Powiedziałam krótko, cudów nie ma. Po prostu swoje trzeba wybiegać i raczej nie ma drogi na skróty. A poza tym po co na skróty? Najfajniejsze jest przecież gonienie królika.
Niedziela już za popojutrze. A więc tak jak trzymaliśmy kciuki za Wrocław, tak jak skutecznie dmuchaliście (miejscami przyznam ciut za mocno i nie w tę stronę) w Narodowy, tak teraz również ze wszystkich sił kibicujemy tym, co w Poznaniu!
A komu szczególnie, nie tylko ze względu na fajne ponoć łydki, to chyba wszystkie wiemy ;)