Żeby nie było, że tylko czytam jakieś dziwne poradniki, pragnę obwieścić, że również biegam. I zaraportować swoje postępy z realizacji przedmaratońskiego planu. Bo jak już wie każdy obywatel i obywatelka kraju nad Wisłą – od niedawna lecę wg tego planu by przygotować się do Maratonu Warszawskiego. A mijający (9 w planie) tydzień był bardzo udany.
Poniedziałek – ciulowanie (nie biegam w poniedziały)
Wtorek – 4 km luźno + 8 km WB2 (tzw. drugi zakres, pierwszy od nie pamiętam kiedy więc obawiałam się nieco) – wyszło w średnim tempie 4:53 i tętnie 172 (czyli jak na mnie rewelacyjnie nisko) + 2 km luźno. Bardzo mi wyszedł ten trening, było mocno ale bez poniewierki. Nice.
Środa – 10 km luźno i przyjemnie przy dźwiękach Macy Gray. Uśmiechałam się do wszystkich.
Czwartek – miało być 15 km OWB1, ale był kros z chłopakami po lesie. Bosko! Długie i naprawdę długie podbiegi, zróżnicowane zbiegi, mocna ekipa i fajna atmosfera. 4 pętelki po 3 km każda. Love bieganie po lesie (nowe butki do tego mam, napiszę niebawem). Za tydzień powtarzam. I za następny tydzień też.
Piątek – ciulowanie (jak to mówi znajomy: piątek weekendu początek, można wypić piwko lub dwa, lub siedem)
Sobota – masakra czyli interrrrrwały! Po 4 luźnych km – 8 razy po 2 minuty prucia na maksa z przerwą 1’30”-2′. Pierwsze cztery powtórzenia jeszcze spox, ale potem… oj naprawdę ciężko. Nie było jednak wyjścia, zacisnęłam zęby i lufa do przodu. Satysfakcja bezcenna. W nagrodę na śniadanie (biegałam rano) – wielka porcja lodów z owocami i bakaliami.
Niedziela – 23 km OWB1. Długie wybieganie ze znajomymi. Była nas siła – kilkanaście osób! Testowałam też nowy plecak do biegania. Na początku trochę dziwnie, taka otulona się czułam i wszystko skakało, ale potem poskręcałam te różniaste szlufki, paski, klamerki i uchwyty i się jakoś przyzwyczaiłam. Jeszcze troszkę pobiegamy razem i napiszę co i jak z tym plecakiem.
A nową świecką tradycją stało się kończenie treningu na bosaka po trawie. Tj. ściągam butki 2 km od domu, połowę lekko truchtam na paluszkach, potem rozciąganie nad rzeką, a reszta spacerkiem wciąż na bosaka. Ludzie paczą, ale w nosie to mam. Stopom się podoba. Jest super!
To był bardzo udany tydzień. Było zróżnicowanie, samotnie i w grupie, szybko i wolno, po płaskim oraz pod górę, z muzą i po cichu. W sumie wybiegałam zacne 71,5 km. Zuch dziewczynka!
Czy ktoś kto się zna może potwierdzić, że taka zamiana w planie przedmaratońskim jednego w tygodniu treningu OWB1 na mocniejszy kros po lesie o podobnym kilometrażu jest ok? Nie przyjmuję do wiadomości, że to złe rozwiązanie.