Czy aby na pewno?

To nie dla mnie. Zaraz umrę. Położę się w tym śniegu i nie wstanę. Zamiast lepiej, to idzie mi coraz gorzej. O wiele gorzej. Tak wczoraj kończyłam bieg tempowy wściekła na wszystko dookoła i na siebie. Bo wszystko było nie tak. Za późno wyszłam z pracy, za późno zjadłam (i chyba ciut za dużo…), za ciepło się ubrałam, za bardzo wiało i jakaś totalna moja niemoc… No i kto tu tyle tego śniegu nasypał? Biegłam w miejscu. Bez powera, siły i ochoty. Wrrr! Czy aby na pewno ja chcę i lubię to robić? NIE!


Dzisiejszy trening był „na przełamanie” (choć tak naprawdę to gorzej być chyba nie mogło). I dziękibogu było całkiem nice. Oczywiście tempo lżejsze i bez takiej spinki z jaką podchodzę do wytrzymałości biegowej. Ale za to dłużej (17 km). Ufff, czyli jednak chcę i lubię to robić!

Choć zawsze przecież mogę zmienić dyscyplinę sportu. Np. na taką, jaką na zamarzniętej rzece mijałam dziś rano ;)

Note to myself: może jednak czasem posłuchaj siebie i jak czujesz, że jest źle to nie biegnij? hę?

About the author

BO. Lub jak mawiają inni Bożena triathlonu. Biegam, pływam, kręcę i kocham góry. A swoje sportowe przygody opisuję tu. Zostań, poczytaj, skomentuj, przynajmniej jest śmiesznie.