7 rano (słownie: siódma godzina rano), -22 st. C (słownie: minus dwadzieścia dwa stopnie Celsjusza), OWB i dystans 10 km (w tempie 5:40).
Rzęsy górne się zmrażały z dolnymi, że aż trudno było mrygać miejscami.
Istne wariactwo. Do którego z pewnością nie raz w lipcu zatęsknię ;)