To jest mój tajny plan i wielki cel. Wie o nim zaledwie kilka osób, a tak naprawdę to chyba tylko jedna (Najważniejszy Wielki Łoś) wierzy i trzyma kciuki. No może dwie – jeszcze Aneta, od której wszystko się zaczęło. MARATON. Nie ukończyć – ale przebiec. I złamać 5 godzin.
Dla biegaczy hardcorów to nie jest to żaden cel. Jak czytam forowe dyskusje na maratonypolskie.pl czy bieganie.pl to zakwasy (tfu mikrourazy) same mi się robią :) To są dopiero wymiatacze. Zazdraszczam. No ale, nawet oni też przecież kiedyś zaczynali. Więc wszystko przede mną. I dla mnie.
Będę tu dokumentować jak mi idą przygotowania. Czy kolana mnie bolą bardzo czy tylko trochę, czy „bucik się kręci” i jak mi wychodzą podbiegi. Na razie jestem na etapie budowania fundamentów tj stopniowego przyzwyczajania organizmu do biegania i zwiększania dystansu oraz budowania kondycji. Tak się akurat złożyło, że planuję swój maratoński debiut na wiosnę – więc te najważniejsze treningi przypadną na luty/marzec. To będzie bardzo nowe i ciekawe doświadczenie – nie zjeżdżać po śniegu, ale po nim biegać. Coraz dalej i szybciej.
Tak więc taki mam tajny plan.