Tyle emocji oraz kotłujących się w głowie i sercu wrażeń, tyle wspomnień, przemyśleń, wniosków oraz nowych doświadczeń. Tyle obserwacji i odkryć. Tyle fajnych treningów oczywiście też! Że w sumie nie wiem od czego zacząć.
Więc może najprościej – zacznę od końca. Dziękuję Wam dziewczyny za fantastyczny czas! Dzięki Ola za wszystko!
Kiedy Ola Góralska (Kobiety na Triathlony – polubione?) odezwała się do mnie z propozycją wspólnego zorganizowania tygodniowego triathlonowego campu na Warmii tylko dla kobiet miałam mieszane uczucia. Nie lubię tych podziałów na damski i męski sport, nie znoszę szufladkowania, że faceci to ściganie, wyścig, rywalizacja i sprzęt, a dziewczyny to co najwyżej jazda na kole, ale przede wszystkim ciuchy, paznokcie i sucza zazdrość. Poza tym, chyba każda z nas, przynajmniej raz w życiu spotkała się z dość lekceważącym traktowaniem naszej pasji, przytykami, że nam łatwiej osiągać tu sukcesy, bo przecież jest nas mniej oraz męskim niedowierzaniem połączonym z wkurwem, gdy niedajborze uda nam się kogoś urwać i wyprzedzić. Zwłaszcza hihi na treningu.
Ale z drugiej strony, im dłużej jestem w tym sporcie i obserwuję oraz szczerze podziwiam dziewczyny dookoła, im więcej czuję od nich (i staram się dawać) prawdziwego wsparcia oraz inspiracji, gdy widzę jak wiele pracy i determinacji potrafimy wkładać w każdą minutę treningu oraz jak potrafimy cieszyć się z sukcesów własnych i innych. A równocześnie – przynajmniej hihi niektóre – umiemy czasem wrzucić na luz i po prostu otworzyć wino lub pyknąć browarka. Tym bardziej fascynuje mnie ta kobieca strona amatorskiego sportu!
Więc moja odpowiedź mogła być tylko jedna. TAAAK! Działamy! Organizujemy! A jak osobiście poznałam Masz Ci Las, Pluski i okolice, ojeździłam i obiegałam trasy, osikałam piankę w Jeziorze Plusznym i przegadałam z Olką (co to jest za kobieta mówię Wam!) wszystko na żywo, wiedziałam, że to fantastyczny pomysł i że musimy go wdrożyć w życie.
I jak postanowiły, tak zrobiły.
Masz Ci Las
Pluski – urokliwa i niewielka miejscowość na Warmii, pomiędzy Olsztynkiem a Olsztynem, nad Jeziorem Pluszne. Na skraju wsi stoją przytulne domki Masz Ci Las. To właśnie była baza naszego damskiego triathlonowego zakończenia wakacji. Trasy do trenowania są tu absolutnie genialne! Nie bez powodu to właśnie w tych okolicach trenuje Prezes Suchy oraz inni działacze KS Niemaniemogę. Ponoć nawet czasem sam mKon wpada odkurzyć swe korony, więc wyobraźcie to sobie. Innej drogi na Hawaje, niż przez Amerykę nie ma.
Na rower czekają hopowate i bezpieczne serwisówki oraz chroniące przed wiatrem drogi w lesie, do biegania wybrać można albo płaski lub górzysty asfalt albo fajowy kros w lesie nad jeziorem, a popływać w cichym i spokojnym Jeziorze Plusznym oraz na oddalonej o 20 km od Plusków Aquasferze w Olsztynie, gdzie jest nawet 50-tka! (niestety podczas naszej wizyty przerobiona na dwie 25-tki).
Zakwaterowane (dwie osoby w pokoju) byłyśmy w dwóch domkach Masz Ci Las, które zapewniają nie tylko wysoki standard (podgrzewana podłoga – moje gołe stópki lubią to), spokój i niezależność, ale także niesamowicie zieloną zieleń za oknem, miejsce na ognisko i grilla, plac zabaw z huśtawką, slacklinem (ja spróbuję może innym razem), piaszczystym boiskiem do siatki, trampoliną oraz oddaloną o 200 metrów plażą nad jeziorem.
O ile Ola była spokojna o kwestię wyżywienia – wspólne gotowanie dziewczyny przerabiały już podczas spontanicznego wypadu do Calpe zeszłej zimy – tak jak miałam w tej kwestii pewne obawy. Kilka bab, jedna kuchnia, milion preferencji żywieniowych oraz przyzwyczajeń i nawyków! Jak my to ogarniemy? A tu ani się człowiek nie obejrzał, to już opróżniał zmywarkę, podawał masło z lodówki, nastawiał kawę w ekspresie oraz zasiadał do stołu bo inny człowiek zdążył już w tym czasie przyszykować obiad i nakryć do stołu. A potem zmiana.
Co jak co, ale w kwestii organizacyjnej jesteśmy mistrzyniami. Szybka narada co jemy w następne dni, lista z zakupami, wizyta w Lidlu i bach, dwie pełne lodówki – taki mamy all inclusive w Pluskach! Pięć gwiazdek to mało.
Masz Ci Triathlon
Trudno ten camp zaliczyć do imprezy masowej, łącznie podczas całego tygodnia było nas 9 triathlonistek, ale za to nadrabiałyśmy jakością! Udało nam się w Pluskach zebrać totalnie fantastyczne kobiety, zajawkowe, silne, ambitne i śmiechowe. Różne – ale połączone wspólną pasją i podobnym spojrzeniem na rzeczywistość. Gadaniom i śmiechom serio nie było końca, aż mnie policzki bolały, a wieczorem padałam na pysk przesycona intensywnością naszych interakcji i całej tej komunikacji ;)
Oczywiście wszystko kręciło się wokół sportu i triathlonu, ale też działa się masa innych rzeczy, które sprawiły, że tydzień ten zleciał jak za pokręceniem korby. Trenowałyśmy razem lub z podziałem na grupy, zawsze starając się dostosować poziom sportowy do aktualnej dyspozycji i możliwości uczestniczek.
Z kronikarskiego obowiązku dodam, że w ciągu siedmiu dni zrobiłyśmy łącznie czternaście treningów: cztery kolarskie jazdy, z czego tylko jedna w zlewie, a reszta w cudnym warmińskim słonku (i wiaterku) lub w jeszcze przyjemniejszym, bo dodającym dreszczyku emocji, oknie pogodowym, trzy biegania, w tym testy butów i „drobna” sesja foto, trzy pływania OW oraz jedno na basenie, dwie sesje rozciągania (jedna połączona z rolowaniem) oraz poranna joga na brzegu jeziora wraz z ćwiczeniami oddechowymi (to był mój pierwszy raz, jestem absolutną fanką, będę ćwiczyć i kontynuować).
Pływałyśmy też na SUPie – konkretne dwie godziny treningu stabilizacji i mięśni głębokich w cudownej scenerii spływu rzekami i sąsiadującymi jeziorami oraz przy świetnej słonecznej pogodzie (dziękujemy Active Plu-Ski za instruktaż i opiekę). I najważniejsze – nie wpadłam do wody!
Może dla mnie nie była to wybitnie wymagająca intensywność treningowa, ale biorąc pod uwagę poironmeńskie zmęczenie oraz wydatek energetyczny związany z organizowaniem i koordynowaniem tego wszystkiego, a także kilka zarwanych nocy (no mówię, było mnóstwo gadania, słuchania i dzielenia się doświadczeniem) – to ten tydzień dał mi konkretnie popalić i na pewno nie zaliczę go do regeneracyjnego.
Masz Ci Testy
Los chciał, że już wcześniej na mojej drodze pojawiły się fajowe kobiety, które nie tylko zajawkowo, ale też biznesowo związane są ze sportem. Dzięki uprzejmości Sylwii mogłyśmy więc przetestować, sprawdzić, dobrać pod siebie oraz kupić w dobrej cenie profesjonalne buty biegowe Brooks, a także – i to był chyba jeszcze większy hit – odpowiednio dopasować i wybrać biustonosz sportowy również marki Brooks.
O ile buty Brooksa znam, biegam i lubię, tak biustonosze i topy były moim wielkim odkryciem! Mimo, iż nie należę do dziewczyn z dużym biustem i coraz częściej tak naprawdę to chodzę bez, tak jednak ten produkt, jego przemyślany kształt, zajebisty materiał, fikuśne rozwiązania, no i te boskie plecy – ach, sprawiłam sobie typowo babską nagrodę za tego IM i kupiłam dwa. Modele: Dare Strappy Run Bra oraz Drive Interlace to absolutny kosmos! Zaś większy biust bajecznie wygląda w Dare Zip Run Bra. Pozdrawiamy Pana Sąsiada, który miał niezwykłą przyjemność zerkania w nasze okna podczas tej całej, rozgrywającej się już o zmierzchu akcji triathlonowego bra fittingu. A tak BTW kliknijce na stronę Brooksa, jest tam masa fajnych topów i biustonoszy biegowych – niektóre w promocji i baaardzo atrakcyjnej cenie.
Wśród butów Brooks największe wzięcie miały zaś modele Ghost 14 i Glycerin 19 – uniwersalne, treningowe, amortyzowane, ładne i twarzowe :) Bardziej obszerna recenzja już wkrótce na moim blogu.
A druga marka – stworzona przez kobietę i dla kobiet – to oczywiście IMMABEE, a więc wszechobecna już od blisko trzech (!) lat w mojej kolarskiej stylówie PSZCZÓŁKA. Ta jakość, wytrzymałość, urokliwość i funkcjonalność broni się sama. Julia zjechała do nas z całym kramem, a my niczym w jakimś showroomie przy 7th Avenue przymierzałyśmy, komentowałyśmy, przebierałyśmy się i dobierałyśmy do siebie te fantastyczne stroje. No co zrobić – nie dość, że śliczne i funkcjonalne, to jeszcze zajebiście podkreślają figurę, a na człowieku wyglądają jeszcze lepiej niż na wieszaku czy stronie. Po prostu ubierasz i już nie zamierzasz ściągać, zwłaszcza gdy dostajesz na to jeszcze jakiś miły pluskowy rabacik.
Moim odkryciem tym razem są czarne spodenki bez szelek – czujecie, że nic nie gniecie, nie zjeżdża, nie podwiewa i generalnie jest tak jak w BIBach, tylko siku szybsze? A koszulka FLUO z krótkim rękawem! Co to jest za kolor! Niech no czasem zimie nie przyjdzie na myśl napierdalać, bo zamierzam w tym stroju jeszcze kilka jazd w tym roku zaliczyć!
Zestroiłyśmy się tak, że na wyjeździe na trening wszystkie szyby wystawowe nasze :)
Masz Ci Ja
Wspominałam już, jak wiele dał mi ten wyjazd. Sportowo również (17 godzin treningu samo się nie zrobiło), choć wiadomo, że nie to było tutaj najważniejsze. Ale życiowo, towarzysko, lifehackingowo, otwarcia się na nowe (joga! medytacja! oddychanie! SUP!) – to jest absolutnie genialne i nie do opisania. Dziękuję Wam dziewczyny, dzięki Ola, dzięki Magda!
Zyskałam jednak jeszcze też coś więcej. Jakby większą wiarę w siebie?
Od zawsze byłam i dojrzewałam w sporcie (i chyba nie tylko w nim) z przeświadczeniem „I am not good enough”. Że ciągle jestem niewystarczająco dobra. Za wolna, za słaba, za długo ucząca się, za bardzo niezdarna, za mało doświadczona. Że ciągle MUSZĘ się rozwijać (co BTW jest zajebiste, co uwielbiam i bez czego nie byłabym w tym miejscu, gdzie jestem) bo inni są daleko daleko z przodu i mi non-stop uciekają. Ciągle nadążać za kołem, spawać w wodzie, urywać kolejne sekundy na okrążeniu bo wszyscy biegają szybciej. Że ciągle mam przed sobą tyle nauki i tyle umiejętności do zdobycia.
A tu nagle pyk! Okazuje się, że I am good. Coś już tam wiem. Coś już tam jeżdżę, biegam i pływam. Coś już tam mogę opowiedzieć, nie tylko o sobie, ale też generalnie o triathlonie, i dla innych jest to nowe, wartościowe, ciekawe. Tyle miłych słów pod swoim adresem usłyszałam od dziewczyn, tyle (chyba hihi szczerych) podziwów i achów. I am good – cóż za fajowe uczucie. Dziękuję.
Masz Ci Jesienny Damski Camp z triathlonem i jogą
Taaak! Już w listopadzie! Zabieramy się znowu za poznawanie i odkrywanie z Wami kobiecej strony triathlonu w Pluskach. W najgorszym z możliwych jesiennych terminów, czyli w listopadzie, który z OIą zamierzamy uczynić najlepszym. Termin: 17-21 listopada 2021 r. Szczegóły i formularz zgłoszenia znajduje się TUTAJ. Zapraszamy!