Chwaliłam się już nieraz, że w suplementacji wspiera mnie Run&Bike. Dobrze nam się razem trenuje. Izo podczas treningu, czasem razem z Carbo (bo smaczne, kiwiowe), BCAA po wysiłku, białko zdecydowanie rzadziej i głównie jako dodatek do samodzielnie robionych batonów czy kulek mocy. Żele na dłuższych treningach i zawodach, a orzechowe batony to idealna przekąska w ciągu dnia. Nauczyłam się jeść podczas wysiłku i niewątpliwie jest to jedno z większych osiągnięć minionego sezonu. Nie wiem jak kiedyś mogłam kręcić o samej wodzie, w Alpach na każdą wycieczkę wyruszałam zaopatrzona w pakiet 6-7 żeli, 2 batonów i 2 bułek. I wracałam z pustymi kieszeniami.
Dziękuję Run&Bike za współpracę i mam nadzieję, że razem wjedziemy jeszcze na kilka fajnych górek oraz zrobimy niejednego ajrona!
Inne produkty, które równie dobrze sprawdziły nam się w Alpach pochodzą z linii I’m FIT. Są to produkty wysokobiałkowe, z niską zawartością tłuszczu, wysoką błonnika, bez cukru. Oczywiście wiem, że w sportach wytrzymałościowych powinniśmy (w dużym uproszczeniu) wcinać głównie węgle, ale bez białka (zwłaszcza, jak człowiek nie je mięsa) też daleko nie zajedziemy, więc czasem można, a nawet i trzeba.
Przyznam, iż w domu również zdarza mi się z nich korzystać, zwłaszcza, gdy brakuje czasu, w lodówce tylko światło, sklep zamknięty, a człowiek głodny i to już. Są świetne jako szybkie potreningowe danie lub na odżywcze śniadanie. Z oferowanych przez Activlab produktów z linii I’m FIT próbowałam wszystkiego prócz placków ziemniaczanych (delikatnie mówiąc nie przepadam za plackami i przepadać nie zamierzam) i są ok. Omlety, w opcji na słodko lub słono, idealne na śniadanie, zwłaszcza te słodkie polane domowym sokiem malinowym, mniam. Płatki, które zalać można mlekiem lub wodą (uwaga, tylko zimną), mi najlepiej podchodzą z jogurtem naturalnym. Zupy? Dla zziębniętego zjazdem ze Stelvio człowieka, nie ma nic smaczniejszego niż zielona koperkowa :) Kawa latte naprawdę przepyszna, choć bardziej traktuję ją jako potreningowego shake’a, niż napój do filiżanki i sernika.
W idealnym świecie, w którym odpowiednio zbilansowane i dostosowane do naszych potrzeb i trybu życia, pożywienie dostarcza nam wszystkich niezbędnych składników, z pewnością nie musielibyśmy sięgać po dodatkowe wsparcie. Ale takiego, przynajmniej u mnie, świata nie ma. Za mało czasu, za mało wiedzy i talentu, by to wszystko ogarnąć. Dlatego czasem korzystam z gotowców – zwłaszcza gdy są smaczne i odpowiednio zbilansowane – dobrze mi z tym. Choć oczywiście wiadomo, że i tak najlepsza i najsmaczniejsza jest domowa kuchnia Krisa :)