Czy może być coś innowacyjnego i wyjątkowego w rollerze? Kawałek rurki bądź styropianu z dziurką w środku, z wypustkami lub bez, duży bądź mały… „Nie, tu nie ma żadnej filozofii” pomyślałam i wybrałam jedną z najtańszych ofert na Allegro dumna z siebie, jaka to jestem gospodarna i sprytna.
A potem zaczęłam się rolować i o-oł. Raz, że boli, bardzo boli, a dwa, że po kilku miesiącach wziął się ten roller i po prostu pode mną załamał! Pode mną! Załamał! Zajebiście, człowiek myśli, że w pięknym stylu zbliża się właśnie do wagi startowej, a tu się wałki pod nim gną i niszczą. Kris, McGyver polskiego triathlonu, podjął jeszcze próbę naprawczą, wypełniając ów wałek pianką izolacyjną, ale ja moją przygodę z wałkiem no name, uważałam za zakończoną. Załamał się, taka potwarz! Więc rolowałam się za pomocą wałka zapasowego, którego onegdaj dostałam od Krasusa, był on jednak (wałek, nie Krasus) również dość twardy, na dodatek śliski i uciekał spod ciała, a po rolowaniu przedniej części nóg, zrobiły się w nim koleiny od moich piszczeli. Wszystko to sprawiło, że moje doświadczenia z rolowaniem nie były zbyt miłe i za samą, dość bolesną, czynnością po prostu nie przepadałam.
I wtedy otrzymałam roller Grid 1.0 Trigger Point z New Level Sport i świat się odmienił :) Lekki (650 g) (chyba o połowę lżejszy od tej repliki z Allegro), różowy (!!!), o zróżnicowanym rozmiarze wypustek, a przede wszystkim nie sprawiający tak ogromnego bólu jak jego poprzednicy! Oczywiście wiem, że to zależy od twardości wałka oraz stopnia zaawansowania zawodnika, widocznie poprzednie wybory nie były trafione również w tym względzie (acz repliki nie mają z reguły zróżnicowania i niedoświadczona osoba kupuje jak leci), ale wreszcie rolowanie stało się dla mnie czymś znośnym, żeby nie powiedzieć przyjemnym. No dobra, może za wyjątkiem rolowania pasma.
Wnętrze Grida wykonane jest z lekkiego plastiku, który pokrywa półtoracentymetrowa pianka Eva. Dzięki temu, jest ponoć jednym z najtrwalszych produktów na rynku, a dopuszczalna waga człowieka 225 kg pozwala mieć nadzieję, że się pode mną nie załamie :) Wypustki bardzo fajnie oddziałują na zbite mięśnie i pozwalają dotrzeć do tzw. punktów spustowych, pianka zapewnia stabilność – wałek nie ucieka i nie ślizga się po podłodze. Od ponad miesiąca masakruję nim moje piszczele i żadnych zniekształceń w piance również nie stwierdziłam. Ponoć można z jego pomocą, nie tylko się rolować, ale wykonywać także różne ćwiczenia siłowe i rozciąganie – znając jednak moją miłość do ćwiczeń, nie sądzę, aby kiedykolwiek to nastąpiło :)
Grid 1.0 to roller o umiarkowanym stopniu twardości, który – jak podejrzewam – sprawdzi się u większości sportowców amatorów jako narzędzie do codziennego automasażu mięśniowo-powięziowego i rozluźnienia mięśni po wysiłku. Dla osób bardziej zaawansowanych, przeznaczony jest model Grid X, dwa razy twardszy od jedynki. Eksperci zalecają jednak, aby do takiej samodzielnej terapii używać wałków o lekkim lub średnim stopniu twardości. Twardy wałek i ból, który sprawia, potrafi nieźle zniechęcić (sprawdzone info), więc ostatecznie i tak nie wyrolujemy bolesnych miejsc dokładnie (jedną partię powinno się wałkować 3 minuty) i właściwie.
Tak więc, co mogę doradzić z własnego doświadczenia. Żadnych replik i podróbek (załamał się!) oraz wałek o lekkim / średnim stopniu twardości, najlepiej różowy! I rolowanie staje się prostsze :) Przyjemniejsze i przede wszystkim, skuteczne.