Wiedziałam, że są ważni. Że bez nich nie odbędzie się żadna impreza i że są podstawą organizacji masowych zawodów sportowych. Ale z drugiej strony trochę przyzwyczaiłam się też do tego, że po prostu są. Że to normalne, że wydają pakiet, informują, gdzie strefa zmian i dadzą pić na trasie. Niby normalne, ale…
Upalny Susz był wielkim sprawdzianem. Nie tylko dla nas, zawodników walczących o realizację założeń startowych i najlepszy z możliwych wynik na mecie (lub też z pokusą przerwania tego koszmaru). Ale również dla organizatorów, którzy uchronić musieli nas przed przegrzaniem i wylądowaniem w karetce. Oraz dla wolontariuszy. Bo o ile my, możemy jeszcze w momencie kryzysu przejść do marszu czy walnąć się w cieniu mówiąc pierdolę nie biegnę i mieć na wszystko wyjechane, to oni nie za bardzo mogą już zejść z trasy. I na swych punktach dzielnie trwają wspierając nas i pomagając dotrzeć do mety. Nalewanie, podawanie, odbieranie, polewanie, namaczanie gąbek i podawanie dalej. I jeszcze okrzyki, że brawo, że już niedaleko do mety. Non-stop. Szybko szybko, bo jadą lub biegną następni. Nalewanie, podawanie, polewanie i krzyczenie, że woooda. W pełnym słońcu. Donoszenie wody, bo zapasy nikną w oczach, napełnianie bidonów i zbieranie tych wyrzuconych. Pełen serwis zarówno dla pierwszego zawodnika, jak i tego, który na trasie spędza ponad 7 godzin. Nalewanie, podawanie, polewanie, izooo!
Wspaniałych mamy wolontariuszy w triathlonie! W Suszu, ale i na każdej innej imprezie sportowej! Przypomnijcie sobie, czy widzieliście kiedykolwiek niegrzecznego wolontariusza? Niechętnego do pomocy? Gbura? Nawet jeśli czegoś nie wie czy nie potrafi zrobić, to nie jest jego wina, tylko organizatora, że należycie go nie przeszkolił. Robimy teraz wraz z MKONem, Krasusem i Garnkiem Mocy projekt lepszytriathlon.pl. Przygotowujemy ankiety, w których zawodnicy oceniają zawody i ich organizację w różnych obszarach. Jest tam też pytanie o ocenę wolontariuszy i jako jedno z niewielu zbiera same najlepsze noty!
Jestem pod ogromnym wrażeniem wolontariuszy, którzy byli bardzo dobrze przeszkoleni i przygotowani do tej imprezy. Uczynni, uśmiechnięci, pomocni! Pięknie!
Bardzo fajni wolontariusze, brali rozbieg żeby podać izotoniki na etapie kolarskim ;)
Fantastyczni wolontariusze. Chyba najlepsi w polskim triathlonie. :)
Zazwyczaj dostają koszulkę, posiłek, identyfikator i certyfikat. A dają całe mnóstwo stając się organizacyjnym filarem zawodów, bez którego ta wielka maszyna nie miałaby szans na sprawne i normalne funkcjonowanie. Cisi bohaterowie. Nie wiedząc o tym, ratują nam niejedną życiówkę i chronią przed DNF. Uśmiechnięci, życzliwi, szalenie zaangażowani w powierzone im zadania. Na nogach cały weekend, zawsze gotowi bez względu na pogodę i temperaturę za oknem.
Po zawodach to my dumnie paradujemy z medalami na piersi, chwalimy się osiągami na facebooku, a przez osoby „spoza branży” postrzegani jesteśmy jako prawdziwi ludzie z żelaza. Owszem, jesteśmy, nie będziemy się przecież kłócić :) Ale medal należy się również wolontariuszom! Oraz wielkie DZIĘKUJĘ, że tak dzielnie pomagają nam realizować marzenia.
Jak dorosnę też będę wolontariuszem.