Nie biegam ultra. To była trudna, ale też bardzo przemyślana decyzja. Trudna, bo kurde ciągnie mnie jednak do długich dystansów…Trochę to głupie, że ciągnie, bo przecież dwie bolesne lekcje od ultra dostałam. Pierwszą na trasie Rzeźnika, drugą już po wszystkim, gdy okazało się, że gdzieś popełniłam błąd w przygotowaniach i wiadomo czym się skończyło… A jednak ciągnie mnie do ultra i zrozum tu człowieka. Uwielbiam się szlajać w terenie, tracić dech na podbiegach i równie emocjonująco zbiegać w dół. Być blisko drzew i błota, podziwiać widoki. Ten dialog ze sobą uprawiać. Zdecydowanie wolę 7 godzin człapania po górach niż 60 minut na stadionie. Na dodatek tyle fascynujących zawodów ultra dookoła! A ja tak lubię nowe wyzwania. Tyle tras najróżniejszych i dystansów. Mnóstwo możliwości do sprawdzenia siebie, zdobywania doświadczenia, przeżywania przygód! Oraz Rzeźnik z Krasusem do poprawki czekający (spox, przyjdzie i na to odpowiednia pora). A ja jednak nie biegam ultra.
To była też bardzo przemyślana decyzja. Grrr, nie lubię takich decyzji, najchętniej zawsze podążałabym za impulsem i głosem sercem, ale czasem niestety trzeba i takowe w życiu podjąć. Więc nie biegam ultra.
I jestem z tym szczęśliwa! Bo mogę się skupić na tym, co mnie obecnie najbardziej fascynuje, kręci i pociąga. Czyli jednak triathlon! Dokonałam wyboru i sportowo chcę właśnie tri i kolarstwu podporządkować (przynajmniej) dwa najbliższe lata. Zrezygnowałam z ultra, by w pełni zrealizować inne (lepsiejsze) marzenie.
Ale przecież po co wybierać, można to pogodzić powiedzą, mało to zawodników, którzy uprawiają zarówno ultra jak i triathlon? Oczywiście, odpowiem, są ludzie wszechstronni. Utalentowani i wybitni, którzy mogą być dobrzy zarówno w bieganiu dychy, ultra, w triathlonie, pĄpkach, napieraniu z mapą i pływaniu synchronicznym. Ale są też tacy, którzy do każdego, nawet najmniejszego sukcesu dochodzą tylko i wyłącznie ciężką pracą. Nie chwaląc się jam jest niestety taką osobą… Zresztą, spytajcie mojego dawnego trenera jak długo uczyłam się dwutaktu. Lub łapania piłki bez obijania nosa. Czy nawet jeżdżenia na szosie (do tej pory nie umiem bez trzymanki). Oczywiście przyznaję, nie jest to komfortowa sytuacja, gdy człowiek stara się, przykłada, pracuje i haruje, a nie osiąga nawet połowy tego, co „dane jest” utalentowanym sportowcom. Ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz. Pracować i harować trzeba, aż w końcu może zbliżysz się do upragnionego celu.
Poza tym. Bycie średniakiem jest nie dla mnie. Okupowanie ostatnich stron z wynikami i sprawdzanie czy zmieściłam się w limicie – no nie bardzo… W tym co robię, chcę być przynajmniej dobra, o ile nie najlepsza :) I wcale się tego nie wstydzę oraz nie obawiam mówić, że – oprócz przełamywania własnych barier i przekraczania granic – kręci mnie rywalizacja i ambitne dążenie do ciągłego bycia lepszą, szybszą i silniejszą. Tak już mam, jeśli się nie rozwijam i nie patrzę ponad przeciętność, gasnę. Ja po prostu muszę, a przede wszystkim, chcę i uwielbiam brnąć do przodu. (Trochę to uciążliwe na co dzień, ale już się przyzwyczaiłam).
Ażeby z sukcesami brnąć do przodu, potrzeba czasu. Skupienia się na jednym. Rezygnacji z innych rzeczy, aby osiągnąć to, na czym najbardziej człowiekowi zależy. Więc nie biegam ultra a trenuję kolarstwo. I nie chodzę do Zary ani nie planuję wakacji życia, tylko kupuję nowy rower. I jestem z tym szczęśliwa :) Bo przecież szczęście nie bierze się z liczby przebiegniętych kilometrów, tylko rodzi się z pasji i marzeń. A ja mam teraz jedno marzenie, jeden cel i jasno określony punkt na horyzoncie. Triathlon. I pełen dystans IM w 2017 poniżej 11 godzin. Nieosiągalne? Jeśli tylko zdrowie dopisze, nie sądzę… :)
A Ty? Jakie jest Twoje najlepsiejsze marzenie? I z czego zrezygnujesz, aby je spełnić?
—
Zapomniałabym! Jeszcze rozstrzygnięcie konkursu. Książka „Przewodnik po bieganiu ultra” trafia w ręce Justyny. Justyna, zapraszamy na drugą stronę lustra :) Mam nadzieję, że książka pomoże Ci w ultradebiucie i że będziesz równie super ultraską co wolontariuszką. Odezwij się na maila, ustalimy szczegóły przesyłki.
Aha. I być może w marcu będzie odstępstwo od tytułowej zasady ;) Ale tylko treningowo!