A nawet podwójnie się jaram (Aaaa! Aaaa!), bo przecież w Piasecznie wspólnie z Krasusem rozegramy prolog naszej triathlonowej rywalizacji Wielki Wyścig, która swój finał będzie mieć za miesiąc w Karkonoszach.
Podwójnie? Ja przecież potrójnie się jaram (Aaaa! Aaaa! Aaaa!). Do Piaseczna (wg zapowiedzi) przyjechać ma bowiem sporo z Was i będzie okazja, by (wreszcie) spotkać się i poznać osobiście (po niedzielnych zawodach zapraszamy na piknik). Co więcej (Aaaa! Aaaa! Aaaa! Aaaa!) mamy kolejny fajny kąkórs oraz nowe, ciekawe nagrody do rozdania.
A nagrody w kąkórsie będą iście triathlonowe. Cztery książki od wydawnictwa Septem należącego do Grupy Helion: dwa egzemplarze: „Triatlon od A do Z” oraz dwa: „Ironman. 24 tygodnie przygotowań do triatlonu długodystansowego”. Coś czuję, że po takiej lekturze, kolejne wielkie wyścigi powstawać będą jak grzyby po deszczu :)
Na czym polega kąkórs?
- Pierwsza książka („Ironman. 24 tygodnie przygotowań…”) trafi do osoby, która o tu na blogu, w komentarzach pod wpisem (na samym dole) lub na FB wytypuje moją niedzielną stratę do najszybszego faceta na mecie 1/4 IM Garmin Iron Triathlon. Innymi słowy: o ile przegram ze zwycięzcą (typujcie plis jednoznacznie tj. 1 godz. 42 minuty i 5 sekund, rajt?)
- Druga książka („Triatlon od A do Z”) trafi do osoby, która na blogu Krasusa lub na jego FB najtrafniej wytypuje jego stratę do najszybszej kobiety. I znowu prosimy o konkrety.
- Trzecia książka („Triatlon od A do Z”) trafi do osoby, która na stronie Wielkiego Wyścigu 2014 na FB opublikuje… najfajniejszą samojebkę z piaseczyńskich zawodów. Oceniać będzie największy znawca modnej ostatnio dziedziny sztuki jaką są zdjęcia z rąsi, pan Krasus, przy współudziale mojej skromnej osoby. Fotkę najlepiej pstryknąć sobie w towarzystwie, chyba wiadomojakim :)
- Czwarta książka („Ironman. 24 tygodnie przygotowań…”) zostanie wylosowana wśród wszystkich osób, które wezmą udział w którymkolwiek z powyższych minikonkursów. Oczywiście trzy udziały (typowanie u mnie + typowanie u Krasusa + fotka) to trzy razy większa szansa na wygraną, ale ew. nagrody nie dublują się, niech wszyscy mają sprawiedliwie.
Wskazówka. Rok temu w Malborku (1/4 IM) pierwszy metę minął Mikołaj Luft z czasem 1:59:43. Ja dotarłam tam dokładnie godzinę lekcyjną później :) (2:44:55).
A co na to Bo
Mogłabym oczywiście jojczeć, że nie będzie to start moich marzeń. Żalić się, że kontuzja barku wciąż jest odczuwalna i pływanie, które kocham i z którego czuję, wciąż można wycisnąć ciut więcej, w niedzielę będzie jedynie przetrwaniem w wodzie, ze szczególnym naciskiem na przetrwanie, i to pewnie żabą. Mogłabym łkać, że rower mój to tylko rower. Bez lemondki, wypasionych kół i aerodynamicznych bidonów… I że ja wciąż na treningach nie kręcę szybciej niż 27 km/h. Oraz zapłakać też bym mogła, co to za bieganie będzie, skoro za mną w tym sezonie jedynie dwie zakładki, z ómieraniem w końcówce każda, a na dodatek po tym rowerowym dzwonie, kolano lewe jakoś coraz bardziej boli. Mogłabym. Owszem. I tu zaskoczenie. Nie będę! :)
Bo zdradzę Wam swój sekret. Adrenaline is my EPO. I na zawodach ja to nie ja. Dlatego pe jak prolog i jak Piaseczno oznaczać może również POGROM. Ojtam, że jeszcze nie wiemy dokładnie jaki i kogo, ale i tak będzie fajnie. Przefajnie.