Ufff. Nie było blamażu Bo w internecie. Wzięliście udział w konkursie, i to nawet dość licznie i śmiesznie. Bardzo dziękuję. Choć w sumie za co mam dziękować, to przecież ja nagrodę rozdaję i to wcale nie jakąś tam w kij dmuchał, więc mi się podziękowania należą. Można składać.
Konkurs przypomnę polegał na wybraniu sobie czegoś w sklepie www.Zalando.pl i na przekonaniu mnie, że to jest najlepszy wybór na świecie.
Propozycje padały różne. Panom butów potrzeba było lub podkolanówek. Paniom marzyło się o biegowej bluzie i seksownych szortach. Byli i tacy, którzy – jakby czując co mojemu sercu coraz bliższe – życzyli sobie akcesoriów górskich, rowerowych i pływackich. Niektórzy przyjęli strategię „jeszcze nigdy nic nie wygrałem”, inni próbowali groźbą mnie podejść lub też (co wiadomo lubię najbardziej) brali mnie na uwielbienie. Próby poetycko-prozatorskie były, strumienie świadomości, a nawet propozycja przekupstwa. Ot, konkurs. Obdarować – wierzcie mi – chciałabym prawie wszystkich, ale niestety zwycięzca mógł być tylko jeden.
Obrady żiri trwały nieprzerwanie przez 5 godzin. Kratka oranżady, trzy opakowania paluszków oraz krakersy niby miały pomóc w wyłonieniu zwycięzcy, ale tak naprawdę to dopiero, gdy na stół wjechały kokoski nastąpił przełom i udało się podjąć decyzję.
Z finałowej czwórki (nie powiem kto się doń dostał bo będzie im przykro, że nie wygrali) najlepszy – zdaniem żiri – okazał się Marcin.
W uzasadnieniu werdyktu czytamy: Za wiarę, że ratunkiem dla spragnionego faceta jest nie kobieta, a bidon. Za bujną wyobraźnię we fragmencie dotyczącym prania i sprzątania przez owego mężczyznę. Za prężenie mięśni (zapewne brzuchatego łydki), za mryganie długą rzęsą, no i ten radiowy głos wdzięcznie wypowiadający słowo ‘wołczer’.
A Marcinowi gratuluję i zazdroszczę. Napisz proszę e-maila to uzgodnimy jak i kiedy możesz u mnie posprzątać ;)