Proszę Państwa! Co za bieg! Szkoda, że Państwo tego nie widzą! Trzy zawodniczki przed nią, ale ona – nie! Nie poddaje się! Zmęczenie widać na twarzy, nogi już nie tak żwawe jak na pierwszych kilometrach, nawet uśmiech jakby mniejszy… Ale jednak biegnie! I nie poddaje się! Czy zdoła zniwelować różnicę dzielącą ją od zawodniczek z czołówki? Oczywiście liderka biegu nie jest już w jej zasięgu, podobnie jak i druga zawodniczka! Ale może ta trzecia? Dystans dzielący te biegaczki nie jest wcale aż tak duży. To byłaby dopiero sensacja, gdyby Bo wbrew wszelkim przypuszczeniom wdarła się na podium. Przypomnijmy – bukmacherzy nie dawali jej w zasadzie żadnych szans, a tu proszę – być może jesteśmy świadkami sporej, jeśli nie największej, niespodzianki tych zawodów!
Pierwsze kilometry wiodące przez las Bo pokonała nadzwyczaj lekko i szybko. Chyba za szybko jak na tę zawodniczkę. Potem nieco zwolniła na piaszczystym podłożu, ale działo się tak w przypadku większości biegaczy nieprzywykłych do biegania po piachu. Asfalt, który nastał po ok. 7 km to teoretycznie najbardziej sprzyjające warunki do przyspieszenia i poprawy pozycji, ale tu możemy już u Bo zauważyć pierwsze oznaki zmęczenia. Obyśmy się mylili, że to jest jakiś kryzys. Przed biegiem Bo powiedziała nam, że jak czuje że biegnie się jej fajnie i lekko, to znaczy że biegnie za wolno. Ma boleć – mówiła – szybkość i wysiłek trzeba czuć. To nie jest trening, a zawody. Czy teraz boli? Tak, chyba teraz jest ten wielki wysiłek.
Ale wracajmy na trasę. Zostało już tylko 3 kilometry. Słońce przygrzewa coraz bardziej, a temperatura daje o sobie znać nawet nam obserwatorom i kibicom – a co dopiero startującym zawodnikom? Co się wydarzy? Proszę Państwa, ale emocje! Różnica pomiędzy Bo a trzecią zawodniczką stopniowo maleje, ale wciąż jest znaczna i wynosi 200-300 metrów.
O rety! Co za pech! Sznurówka! Bo rozwiązała się sznurówka! Powinna zatrzymać się, zawiązać! Wszyscy wiemy, jak nieodpowiedzialne i niebezpieczne jest bieganie w niezasznurowanych butach. Z drugiej strony – taka przerwa to przecież strata cennych sekund oraz przerwanie rytmu biegu, który – trzeba przyznać – Bo od jakiegoś czasu utrzymuje całkiem ładny. Proszę Państwa! Co za zawodniczka! Bo nie zatrzymuje się i biegnie! W rozsznurowanym butku! Ba! Ona nawet przyspiesza i coraz bardziej niweluje różnicę dzielącą ją od trzeciej zawodniczki biegu.
Z 200 m robi się 100, a potem 50. Do mety został już niecały kilometr. Czy Bo zdąży wyprzedzić? Czy znajdzie w sobie siłę i zmobilizuje swój organizm do tego nadludzkiego wysiłku w końcówce biegu?
Tak! To dzieje się naprawdę! 700 m przed metą Bo wyprzedza świetną i młodą zawodniczkę, która do tej pory biegła po brąz. Taaak! Niesiona euforią, dopingiem kibiców i własną satysfakcją, ale też z wielkim zmęczeniem Bo przekracza linię mety jako trzecia kobiałka w kategorii generalnej! Proszę Państwa! To największa sensacja tych zawodów! Zmęczona, ale szczęśliwa i uśmiechnięta Bo finiszuje z wynikiem 56:59 (średnie tempo 4:49)! Co za bieg! Co za zwycięstwo! Szkoda, że Państwo tego widzą.
1. Tak właśnie było. II Bieg Partyzantów w Janowie Lubelskim na dystansie 12 km. Pierwsze w życiu pudło w kategorii generalnej. FAN-FA-RY! Świetna, kameralna atmosfera, dużo serdeczności i zaangażowania organizatorów oraz blisko 100 zawodników.
2. Pisać czy nie pisać, że kiepska obsada była tj. nie zjechali się mocni zawodnicy bo nagród pieniężnych nie było, i stąd mój „sukces”? Oj tam, nie będę pisać.
3. Przez to bieganie to jakieś dziwne „ja” zaczyna ze mnie wyłazić. Że rywalizacja? Że wyścig? Wygrywanie? Parcie na zwycięstwo i podium? Chęć wyprzedzenia dziewczynki, która nieświadoma zagrożenia biegła sobie po trzecie miejsce? No nie wiem, nie wiem… Nigdy taka nie byłam.