Czyli jest lepiej! Bo gdyby było gorzej niż było to… (w ogóle nie chcę o tym myśleć!) We wtorek lekkie OWB1 14 km, wciąż bolące uda, ale więcej mocy (nawet pod wiatr). Dziś 10 km WB2 w średnim tempie 5:05 i prawie ok (nogi wciąż bolą, ale zdecydowanie mniej). Ale najważniejsze, że wraca radość, no i wiara, że jednak jakoś się pozbieram przed tym maratonem…
Chociaż ambitne plany złamania 4h (tak tak zapisałam się do strefy 3:45-4:00) to coś dzisiaj tak abstrakcyjnego i nierealnego jak UFO chyba. I to UFO zbliża się coraz szybciej.
Jeszcze 9 dni.