Moje szybko znaczy wolno :(

Niezaplanowane utrudnienia w dostępie do sieci, a nie przerwy w treningach spowodowały mały przestój w tych blogowych notatkach. A jest o czym pisać, bowiem pierwszy, że tak powiem szybkościowy trening za mną. Bo do tej pory to po prostu biegałam – minimum 10 km na trening. A teraz postanowiłam coś zmienić, urozmaicić i przyspieszyć. Czyli na początek prosto – 10 min wolno, 10 min szybko i znów dyszka wolno. Przynajmniej teoretycznie.
Bo tak naprawdę to szybko było przez pierwsze 200 m, a potem już znacznie gorzej … przynajmniej do czasu aż złapałam „swój” (wolny) oddech. No – szybki lopez to ja nie jestem ;) Ale przynajmniej uporem wygrywam i zrobiłam 2 razy szybko, 2 razy wolno i potem jeszcze całkiem niezaplanowane 4 km wolno. I wyszło w sumie 13,5 km.
Mam nadzieję, że to co piszą, że szybkość da się poprawić może mieć zastosowanie również i w moim przypadku. Jeśli tak – to zdecydowanie włączam taki trening do mojej bieganiny.
I za jakiś czas będzie lepiej. Musi być ;)

About the author

BO. Lub jak mawiają inni Bożena triathlonu. Biegam, pływam, kręcę i kocham góry. A swoje sportowe przygody opisuję tu. Zostań, poczytaj, skomentuj, przynajmniej jest śmiesznie.