I tylko siebie mi żal…
Bolą mnie nogi (to pisałam w poniedziałek). Bolą ręce i oczy. Odpryśnięty lakier na paznokciach mam (też w poniedziałek), a w sobie mnóstwo wrażeń, emocji i wzruszeń (wtorek). Zmęczona jestem, ale zadowolona. Mam dość,... Read More
Luzy rajtuzy… Czyli 21. Maratona di Roma
Ani jebut. Ani życiówka czy rzymski kiosk rozpierdolony. Jak ja kurde tę relację z maratonu napiszę? Kto będzie chciał czytać o deszczu, wietrze, śliskiej kostce brukowej, niskim tętnie i generalnie dość... Read More
Maraton inny niż wszystkie
Przygotowania do pierwszego były jak podróż w kosmos. Wszystko nowe, inne, bywało, że bardzo trudne i pozornie nie do przejścia. Zaczynałam od zera. Od biegania do huśtawek i z powrotem, przekraczania magicznego tempa 5:50 na treningu, od okładów... Read More
I po kiosku. Czyli marató de BOrcelona
Momenty uskrzydleń, zalewu endorfin oraz fale bólu, upodlenia i naprawdę ogromnej walki z sobą. Euforia pomieszana z momentami nienawiści do tego pieprzonego biegania i sportu. Stres przed startem i łzy szczęścia na mecie. Upiorne... Read More