Moja żelazna historia

Moja żelazna hihi storia

Jaka jest moja żelazna historia? Mogłabym opowiedzieć o niezapomnianej radości z pierwszego przepłynięcia kraulem dwóch basenów lub debiutanckiej przejażdżce w SPD-ach bez żadnej wywrotki. Albo o TYM uczuciu wpuszczania zimnej wody w piankę. Lub o strachu, że wbiegnę do T1 z żabą na głowie, a żaba na to: o-oł, coś mi się do tyłka przykleiło. Z chęcią opisałabym też satysfakcję z ukończenia pierwszych zawodów tri w Malborku, a także zaskoczenie na wieść, że w debiucie w 1/2 IM staję na podium razem z Agnieszką Jerzyk. O! Albo o pierwszym jakimkolwiek zwycięstwie w życiu, którym była victoria na Frydman Triathlon mogłabym opowiedzieć! A może lepiej o łzach bólu i wzruszenia na mecie Karkonoszmana, gdzie poznałam nie tylko bezmiar wewnętrznej mocy, ale także siłę przyjaźni, którą nawiązałam i utrwaliłam dzięki triathlonowi?

A czy historia ta mogłaby dotyczyć ciemnej strony sportu? Przykre rzeczy kiepsko się jednak sprzedają… Kto chciałby słuchać o rozpadzie związku, gdy triathlonowe treningi tak bardzo mną zawładnęły, że sprzed oczu straciłam sprawy ważniejsze i bardziej wartościowe? Albo o wypadku na rowerze, który pozostawił na twarzy dwie piękne blizny? Lub o obecnej kontuzji, która zapewne przekreśli kilka następnych i wymarzonych startów? A może większym zainteresowaniem cieszyłaby się historia konta bankowego, z którego niczym odkurzaczem (to ostatni raz, obiecuję sobie) wysysam kolejne środki na sprzęt, wyjazdy i opłaty startowe. Albo nie! Top tematem byłaby z pewnością ciągła walka z leniem imającym się przedziwnych sposobów, by zatrzymać mnie w domu i nie pozwolić wyjść na trening. Lub niemoc, która 3 km przed metą głośno krzyczy we mnie: nigdy więcej! i jeszcze głupie zadaje pytanie: bo co ci to wszystko, po co?

Mogłabym opowiedzieć mnóstwo takich żelaznych historii. Ale wybiorę najprostszą. Triathlon nauczył mnie wiary w siebie. To dzięki niemu umiem pokonywać bariery oraz przesuwać kolejne granice. To triathlon wykreślił z mojego słownika hasła: nie da się i niemożliwe. To dzięki tri, stałam się kobietą z żelaza. Nie tylko w sporcie. Również, a może i przede wszystkim, w życiu.