Koła RON Wheels kolekcja IRON QUEEN – wrażenia

Żelazna zasada triathlonisty nr 22 brzmi: „Minimalna wysokość stożków w rowerze triathlonowym to 55 mm. Ale wiadomo, im wyższe tym lepsze i fajniej wyglądają. A tak naprawdę, to dopiero z dyskiem czujesz się jak PRO”.

img_0194-edytowany

Dziwne. Bo ja naprawdę o dysku nigdy nie myślałam. Szczerze i uczciwie przyznaję! Jakoś utrwaliło mi się w główce, że aby mieć korzyści z pełnego koła, to trzeba jeździć minimum 38 km/h, udo mieć obwodu mojej talii, a na dodatek być silnym, by umieć panować nad nim w każdych warunkach. Nie wiem czy to prawda czy jakieś urban legend, ale świadomość ta skutecznie chroniła mnie przed jakąkolwiek pokusą spoglądania w stronę pełnego koła.

Kiedy więc otrzymałam propozycję testowania zestawu IRON QUEEN by RON Wheels w pierwszym odruchu chciałam grzecznie podziękować, że może za 5-10 lat, potem zastanawiałam się nad wyborem stożkow przód-tył 86 mm, a na koniec jednak stwierdziłam, że why not, taka możliwość i szansa, aby poczuć się jak PRO może się już nie przytrafić. Że mimo wszystko fajnie będzie sprawdzić jak daleko mi do poziomu, na którym kręcą moje rywalki i do którego cały czas i ze wszystkich sił nieustanne dążę.

fullsizerender-5

Skoro o dysku nie myślałam, to oczywiste, że na żadnym do tej pory nie jeździłam, żadnego nie oglądałam i nie dotykałam. Jakoś tak wyszło :) Tak więc poniższy opis nie będzie jakimś eksperckim testem i porównaniem, tylko spisaniem moich wrażeń, odczuć i wątpliwości.

Testowałam koła RON Wheels z edycji dedykowanej paniom tj. IRON QUEEN – przednie koło to stożek 86 mm, tył to dysk. Koła jednak, oprócz grafiki, niczym się od wersji męskiej nie różnią. Jest to zestaw pod opony.

img_9509

Najpierw to, co o dysku producent:

  • Waga – 1260 g – waga bez zamykaczy oraz taśmy (waga koła z dokładnością +/-5%)
  • Obręcz – specjalnie zaprojektowana wykonana z aluminium 6063-T66 technologia BLACKSTRIPES™ przystosowana pod oponę, szerokość 19mm
  • Piasta – custom PowerWay
  • Łożyska – ENDURO maszynowe 4 szt.

Mamy więc obręcz aluminiową, połączoną z piastami i szprychami, na którą nałożona jest karbonowa płyta. Zarówno obręcze, jak i karbonowa nakładka produkowane są w Polsce, piasty, łożyska i szprychy są produkcji obcej (tajwańskiej). Dysk jest bardziej wypukły przy piaście niż przy obręczy i ma kształt tzw. soczewki. Razem z kasetą (shimano Ultegra 11 rz), oponą (23 mm, Hutchinson Fusion Kevlar), dętką (z Deca) oraz zaciskiem (RON Wheels) – dysk ważył 1800 gramów.

Specyfikacja przedniego koła wg producenta jest następująca:

  • Waga – 970 g – waga bez zamykaczy oraz taśmy (waga koła z dokładnością +/-5%)
  • Obręcz – profil 86 mm, specjalnie zaprojektowana wykonana z karbonu i aluminium, przystosowana pod oponę, szerokość 19 mm
  • Szprychy – PILLAR 1432 AERO
  • Piasta – PowerWay R36 carbon
  • Łożyska – ENDURO maszynowe 2 szt.

Koło więc również ma obręcz aluminiową, na którą nałożona jest 86 mm karbonowa owiewka. Waga koła z oponą (23 mm, Hutchinson Fusion Kevlar), dętką (z Deca) oraz zaciskiem (Ron Wheels) to 1200 gramów. Sporo.

img_0065

Jak mi się jeździło? No elegancko się jeździło. Koła są sztywne, przy wstawaniu w korbę i na zakrętach prowadziły się pewnie i stabilnie. Czułam się na nich naprawdę dobrze i zaskakując nawet samą siebie, bez większych problemów dawałam radę kręcić i panować nad rowerem, również przy mocnym i zmiennym wietrze. Po przejechaniu ok. 150 km (wiem, mało, ale kontuzja i wymuszona pauza nie pozwoliły mi pokręcić więcej) koła się nie scentrowały, nie miały też innych oznak użytkowania czy zniszczenia. Aero szprychy prezentują się profesjonalnie, a naklejka z kolorową grafiką dodaje uroku i na pewno przyciąga wzrok.

Minusy? Pewne trudności przysporzyło nam napompowanie opony na dysku (otwór na wężyk nie jest zbyt duży), pedanci i miłośnicy detali być może nie byliby zadowoleni z nie zawsze dopracowanych niektórych elementów wykończenia, które to jednak, nie wpływają w żaden sposób na jakość i komfort jazdy. Dylematu opona czy szytka nie będę tu rozstrzygać – są zwolennicy jednego lub drugiego rozwiązania (ja chyba jednak wolę szytkę) i to im zostawię ewentualny pojedynek na argumenty. Wagi, która i tak jest ponoć niższa o 40% od pierwszych modeli dysku by RON, również nie zaliczyłabym do atutów koła. Choć oczywiście tak wiem, przecież to obręcz aluminiowa i trudno, by było coś mniej.

img_0290

img_0303

img_0299

Pokusiłam się o mały teścik porównawczy czy coś (i ewentualnie ile) daje mi dysk versus zwykłe koło. Wyjaśnię tylko, że to „zwykłe koło” to karbonowe DT SWISS o stożku 55 mm i na szytkach, tak więc poprzeczka ustawiona dość wysoko. Na tej samej płaskiej trasie (3 km) i w tych samych (porównywalnych) warunkach pogodowych jechałam raz z dyskiem, raz z moim kółkiem starając się utrzymać tę samą prędkość (średnio ok. 38 km/h) licząc, że potem wyjdzie jakaś różnica w generowanej mocy. I wyszła. Jadąc z wiatrem zyskiwałam z dyskiem ok. 6-8 watów, innymi słowy generowałam niższą od 6 do 8 watów moc, by uzyskać tę samą prędkość niż jadąc ze zwykłym kołem. W jeździe pod wiatr (prosto pod wiatr) (a wiało wtedy dość mocno), waty były takie same lub, niespodzianka, o 2-3 większe przy jeździe z dyskiem. Widać więc, że musiałam włożyć więcej mocy, by z dyskiem poradzić sobie pod wiatr. Tak między nami mówiąc, to byłam ciut rozczarowana, że przy zwykłej jeździe jestem tylko 6-8 watów do przodu – myślałam, że zyskam tu przynajmniej ze 20-30 watów :) Lektura kilku mądrych tekstów sprowadziła mnie jednak na ziemię – takie rzeczy to z silniczkiem nie z dyskiem, droga Bo.

img_9619

Jak już pisałam, w Sierakowie skorzystałam z możliwości testu i również pojechałam z dyskiem. Czułam, że pomaga mi na płaskim i z górki – tę jazdę jeszcze długo pielęgnować będę w pamięci, bo było naprawdę cza-do-wo! Ale na podjazdach (które akurat w niedzielę były mocno pod wiatr) dysk (lub dysk i dość ciężkie przednie koło) wyraźnie mi ciążył. I mimo, iż z reguły podjazdy to ja love i mogę wspinać się bez końca, tak tutaj nie miałam siły wtoczyć roweru pod górę, klęłam pod nosem i szczerze tęskniłam za moimi leciutkimi DT Swissami. No niestety. Na podjazdach dysk pokazał mi miejsce w szeregu i jednak potwierdził fakt, że przy moich niskich watach a jego stosunkowo dużej wadze, pełne koło, zwłaszcza w takiej konfiguracji, jest (jeszcze!) dla mnie na wyrost.

Zalety:

  • Solidność wykonania
  • Cena
  • Atrakcyjna i przyciągająca wzrok grafika
  • Polski producent

Wady:

  • Waga
  • Mała dbałość o detale (użytkowe szczegóły techniczne jak np. otwór na dostęp do tylnego wentyla)
  • Wąskie obręcze (19 mm)
  • Wykończenie powierzchni karbonowej przedniego koła

img_0179

Podsumowując. Polski producent stworzył solidne, wytrzymałe koła o atrakcyjnym stosunku ceny do jakości i z pewnością oferta ta spopularyzuje jazdę z dyskiem w polskim triathlonie i sprawi, że pełne koło „trafi pod strzechy”. To dobry wybór dla mocnego rajdera, na płaskie i niezbyt pozawijane trasy i który na dodatek nie chce ściemniać żonie, że wydał na koła cztery razy mniej niż w rzeczywistości. Tylko, kochana, dwa :)

Jazda z dyskiem RON Wheels była dla mnie super przygodą i pozwoliła posmakować nieco innego wymiaru kręcenia. Niesamowita była ta, biorąca się jakby znikąd, prędkość na płaskim :) No i jeszcze jak cudnie te koła wyglądają! Ale jednak… Jeśli kiedyś szukać będę dysku dla siebie, to raczej zerkać będę w stronę lżejszych obręczy karbonowych. No chyba, że będę mieć ftp=350W, to wtedy mogę jeździć nawet na stali :)

About the author

BO. Lub jak mawiają inni Bożena triathlonu. Biegam, pływam, kręcę i kocham góry. A swoje sportowe przygody opisuję tu. Zostań, poczytaj, skomentuj, przynajmniej jest śmiesznie.