BOję się i JAram się

Czy Wy wiecie, że w sobotę na Śnieżce ma wiać z prędkością 56 km/h, a poranna temperatura nie przekraczać ponoć 2 s. C? Że trasa rowerowa na długości ok. 90 km ma przewyższenia +1800/-1300 m? Że wciąż nie naprawiono bojlera w Jeziorze Leśniańskim, więc temperatura zapewne ma nie więcej niż 12 st. C? Oraz że droga do T1 będzie o taka o, prawie że pionowa? Oraz, że dziś pada deszcz?

A mówili będzie fajnie, zapisz się na Triathlon Karkonoski Bo, mówili. Że przecież góry, które kochasz i rower, mówili. Że to coś dla ciebie, mówili.

To ja się teraz pytam grzecznie. Kto? Dlaczego mówił? I po co? Oraz co ja sobie wyobrażałam, że jak ja to ogarnę… Psia mać.

Nie, spox. Nie ma stresu ani zdenerwowania. Ja nie jojczę i nie narzekam nawet. Ja panikuję! Przerażona jestem, w szoku! Nie zrobię kuźwa tego triathlonu. Nołej. I mówię całkiem poważnie.

Wszystkiego się boję. Zimna to raz. Strasznie się boję zimna, to chyba jedyna rzecz na świecie (oprócz drzewa), która potrafi mnie złamać. Że w wodzie będzie zimno i na bajku w tym mokrym trisuicie. Na samą myśl o wpuszczeniu w sobotę o 6.45 rano lodowatego strużka wody w piankę, chowam się pod kołdrę. Wiatru się boję to dwa. Że sprowadzi mnie na ziemię, zatrzyma w miejscu lub w najlepszym wypadku zmiecie z tych zboczy, i tyle Bo widzieli. Zjazdów się boję, piasku i żwirku na zakrętach, mimo iż Kuba dostał nowe, wypasione hamulce. Trzy. Wywrotki też. Tak, tego, że się wypierdzielę, to boję się chyba równie bardzo (a może i bardziej?) co zimna. Więc cztery. Że w dziurę wpadnę, że kapcia złapię (27 minut w plecy), że żele pogubię i bidony. Że trasa mi się pomyli i pojadę prosto! Dziewięć. Że support przegapię. I z sił opadnę podczas biegu się boję, że popsuje się moja mityczna silna wola i głowa… Siedemnaście.

Jednego się chyba tylko nie boję. Że przegram z Krasusem w Wielkim Wyścigu. BO nie przegram, a nawet wręcz viceversa :)

Film zmontowany przez Suchą Szosę miażdży, co? 

I jeszcze się nie boję o swój support (każdy zawodnik ma mieć obowiązkowe wsparcie na trasie rowerowej i biegowej). Mam najlepszy, najszybszy, najbardziej perfekcyjny i pojechany w kosmos support na świecie. Taki Wybiegany ten support jest :) Dziękuję!

Ale wracając do meritum. Strasznie przebąbiłam ten czas na przygotowania, mam wrażenie. Nie chcę pisać, że zlekceważyłam przeciwnika (triathlonu i Krasusa nigdy się nie lekceważy!), ale podeszłam do tych przedkarkonoskich treningów z nieznaną mi do tej pory nonszalancją. Nie chciało mi się wstawać na basen, nie wstawałam. Nie chciało mi się biegać szybko, człapałam tak sobie. Nie chciało mi się cisnąć pod górkę, zrzucałam na trzeci blat. Nie rozpaczałam też specjalnie, jak takie jedno drzewo uziemiło mnie (nomem omen) w domu na prawie miesiąc i trenować nie miałam jak, więc ciulowałam. Nie wizualizowałam sobie mety, nie stroniłam od alko, a o trzymaniu jakiejkolwiek mądrej diety to chyba nawet nie pomyślałam… Jakoś tak na luzie było…

Chociaż statystyki od początku stycznia 2014 r. nie wyglądają znowu tak tragicznie: 137 km swim, 2150 km bike, 1150 km run. Ale – nie oszukujmy się – spokojnie powinno być tu (lub chociaż mogłoby) o 1/3 więcej. A szczególnie lepiej.

I pewnie dlatego tak się teraz boję. Oczywiście możecie pisać, że kto jak nie Bo, że trzymamy kciuki, że kiosk w pył rozpierdol (gdzie ja Wam na Śnieżce kiosk taki znajdę?) i różne takie tam, że ognia. Ale co ja przeżywam w środku, jak totalnie tego nie widzę, jak rozkojarzona jestem z tego stresu i poddenerwowana, tego się opisać i zrozumieć nie da. Nichu.Ale że się jaram!!! Że wiem, że będzie zajebista przygoda i walka, ojtam że z Krasusem, z sobą walka będzie!!! I z zimnem. Że Aaaa! Że nieraz zaboli, że poleje się, oby nie krew, ale pot i łzy na pewno, to już rozumiecie, nie?

KĄKÓRSY

Pamiętacie rywalizację Wielki Wyścig 2014 dla kibiców? Który team (fajnych kobiet czy fajnych facetów) spali więcej kalorii, a kapitan przegranej drużyny będzie legitymować się trzepackim zdjęciem? A więc trzepakiem roku zostaje… KRASUS! Ha! Czyli udało się, nie muszę w tym roku robić z siebie trzepaka. Dziękuję Wam Panowie! Świetnie się spisaliście. Każdy z 223 fajnych facetów, który spalał dla mnie kalorie! Każdy każdziusieńki.

Dodam, iż w całej zabawie wzięło udział 505 osób, wspólnie spaliliśmy 6 mln kalorii. To jest ok. pół miliona cukierków mms! Wow! Zjadłabym :) A mój team spalił ponad 3,6 mln. Dzięki!

A teraz nagrody. Otóż w komisyjnym losowaniu nagrody książkowe od wydawnictwa „Inne Spacery” wylosowali następujący fajni faceci: Rege :), Piotrek Romański, Robert Trebi Corab, Maciek Piotrowski i Grzesiek Kosmaty. Napiszcie maile to ustalimy szczegóły przesyłki. Aaa, właśnie, ponoć jeszcze tam jakaś kolacja była… Otóż mam problem z tą kolacją, bo ja z natury taka nieśmiała dość jestem…. No dobra, który chce iść ze mną na kolację? :)

Książki – nagrody od wyd. Inne Spacery

1) Wytypuj kto (Krasus czy ja) wygra Wielki Wyścig w Karkonoszach i z jaką przewagą. Typy wpisujcie w komentarzach pod wpisem moim lub krasusowym. Dla trzech osób, które najbardziej zbliżą się do prawdy mamy książki: „Bez ograniczeń” Chrissie Wellington, a także „Ironman. 24 tygodnie przygotowań do triatlonu długodystansowego” oraz „Triatlon od A do Z”.A teraz nowy kąkórs. Bo przecież w każdym szanującym się Wielkim Wyścigu musi być kąkórs, a nawet dwa.

2) Kark-smark. A więc kąkórs poetycki. Wymyśl rymowankę związaną ze sportem, w której pojawi się słowo „kark” (we wszystkich przypadkach i liczbach). Czemu kark? BO Karkonosze, chyba jasne, nie? Rymowanki wrzucajcie tu lub na fejsa, dwie najfajniejsze nagrodzimy buffami.

Dobrze bobrze, tyle formalności i ogłoszeń. Ja teraz wracam do bania się i jarania. Aaaa! Jutro trzymajcie kciuki od 7 rano i tak przez ok. 8,5 godziny!
Spiszcie się dobrze, dziękuję :)

About the author

BO. Lub jak mawiają inni Bożena triathlonu. Biegam, pływam, kręcę i kocham góry. A swoje sportowe przygody opisuję tu. Zostań, poczytaj, skomentuj, przynajmniej jest śmiesznie.