Owmordę… Skipy!

Kto to wymyślił? Ja się pytam? Te skipy A? Dziś poznałam je na własnej skórze (i zrobiłam – uwaga – SB tj. siłę biegową). Oczywiście pamiętam coś tam z zamierzchłych czasów i lekcji WF na korytarzu, że kolana wysoko, że dynamicznie itd. – no ale teraz to jest zdecydowanie co innego…
Te skipy to chyba jedynie w grupie można robić, kiedy inni motywują cię do dotarcia do końca (zrobiłam 9 powtórzeń  na 150 m – gratulacje można składać w komentarzach).  Poza tym lepiej w towarzystwie robić z siebie pajaca, niż w pojedynkę. Bo wygląda się raczej śmiesznie…

Chłopcy skipowali miejscami z prędkością światła… A ja? Ehhh, demonem zwinności i prędkości to ja nigdy byłam… i nie będę.

No, ciężkie te skipy są. Podobnie jak nogi gdy potem wchodzisz po schodach. Ale to chyba jak z lekarstwem  – im bardziej ohydne tym skuteczniejsze. Tak więc dokładam skipy do swojego tygodniowego rozkładu jazdy.

A powoli – dzięki pomocy bardziej doświadczonych biegaczy – zaczynam też ogarniać swój plan treningowy. Jutro bieg ciągły. Jakbógda 40 min. w tempie 5:14.

Stay tuned!

About the author

BO. Lub jak mawiają inni Bożena triathlonu. Biegam, pływam, kręcę i kocham góry. A swoje sportowe przygody opisuję tu. Zostań, poczytaj, skomentuj, przynajmniej jest śmiesznie.