Jestem bogiem ;)

Czyli nie ma to jak dobra afirmacja ;) (zwłaszcza jak szef ma cię za nic). Przy dźwiękach Paktofoniki biegło mi się dziś jak w transie. Średnie tempo 6:04 przy kilometrażu 17 km jest chyba całkiem ok. To jest dla mnie takie miłe optimum – nie szarpię się, nie zadyszam, myślę. I biegnę… Jestem bogiem, uświadom to sobie sobie…

Prawie bym zmierzchu nie zauważyła. No ale, jak już człowiek potyka się o krecie kopce – to znaczy że jest ciemno. I że należy się przemieszczać w kierunku światła. Bo jednak tak nocą to tak trochę nieprzyjemnie i nakręcać się zaczynam, że zaraz ktoś/coś wyskoczy na mnie z krzaków. Aż boję się myśleć, co będzie jak przesuniemy czas. Chyba będę musiała brać urlop aby pobiegać o jakiejś widnej porze. Muszę się jednak odważyć by zagadać do kogoś kto też biega popołudniami/wieczorem by jakoś wspólnie biegać w tych ciemnościach. Wśród „niedzielnych wymiataczy” na pewno są tacy, pytanie czy ktoś będzie zainteresowany ciąganiem za sobą ogona… Bo oni biegają raczej szybko. Z naciskiem na szybko.

Dziś jak dla i na mnie – było całkiem ok. Kolana mają pewnie inne zdanie w tej sprawie, no ale wystarczyć im muszą zimne okłady.

Ty też jesteś bogiem, tylko wyobraź to sobie sobie…

About the author

BO. Lub jak mawiają inni Bożena triathlonu. Biegam, pływam, kręcę i kocham góry. A swoje sportowe przygody opisuję tu. Zostań, poczytaj, skomentuj, przynajmniej jest śmiesznie.